wtorek, 18 sierpnia 2020

48


118. "Pokaż mi swoją bibliotekę" Aleksandra Rybka
Ta książka to w zasadzie nie zbiór wywiadów, a ankiet czytelniczych, przypominały mi ankiety Giedroycia z "Kultury", które zadawał znanym pisarzom (a potem w listach dopominał się, np. u Bobkowskiego, o wypełnienie). Ankiety dotyczyły domowych biblioteczek i zwyczajów czytelniczych i były tym ciekawsze, im ciekawszy był rozmówca. Niektórzy z nich bardzo mnie rozczarowali. To ciekawe, że najwięcej do powiedzenia o czytnikach (złego oczywiście) mieli ci, którzy najmniej o nich wiedzieli. Ci sami mieli bardzo zamknięte, sztywne umysły, aż nie do wiary, że pisarz może mieć tak usztywniony umysł, tak sztywne, ukierunkowane myśli, bez żyłki ciekawości czy choćby uczciwości nakazującej sprawdzić to, o czym się ma zamiar pisać/mówić. To bardzo podważa ich wiarygodność jako pisarzy. No i to wstyd!

Mimo wszystko czytało się całkiem szybko i wynotowałam wiele tropów, także znanych mi już, ale takich, do których chciałabym po latach wrócić.

Okładka tej książki okazała się idealna, żeby ją zalterować! Nie wiem, czemu nie robiłam tego wcześniej, przecież alterowanie okładek dzienników, art journali, smashów, notatników jest takie normalne i oczywiste, więc czemu inaczej miałoby być z książkami? Szkoda, że nie mogłam znaleźć crazy szczurów, ale crazy dogs też są ok!
                       
Tropy: Patricia Highsmith, Lucyna Kirwil, Sylwia Chutnik: kolaże i Barłóg Literacki na YT, Henry Purcel Fantazja na zespół viol da gamba, Jan Dismas Zelenka, Michał Cichy, "Pani Bovary" w tłum. Engelkinga; Mikołajewski o Ginczance; "Karolcia", Jakub Szamałek, "Dzika biblioteka", "Mio, mój Mio", "Za złotą bramą", Yee-Lum Mak, Gorey, Julian Barnes, Lodge, "Narzeczona Schulza", "Tłumacz między innymi", Sabato, "Fantastyczny atlas Polski", Łazarewicz, A. Kościów, Kosik "Różaniec", BukBuk.pl, odświeżyć Cortazara, "Wynaleźć samotność", Lisa Halliday "Asymetria", "Bierny wampir" Luka, Bargielska, poeci: T. Bąk, "Dziecko z darów", Maciej Robert, "Atlas wysp odległych", "Przygody Alinki w krainie cudów"

"Jeżeli czytasz to samo co inni ludzie, potrafisz myśleć tylko tak jak oni". H. Murakami
                       
"Dzieci mają taką przypadłość, że nawet jeśli nie marudzą czy nie płaczą, wydają mnóstwo dźwięków". A. Gęścińska

"Romans z literaturą jest poliamoryczny. To taka szczególna więź miłosna, w której ma się zastępy kochanków i nikt nie ma o to pretensji". J. Jarniewicz


119. "Księgarenka przy ulicy Wiśniowej" antologia
Początkowo sądziłam, że to będzie jedna historia - każdy rozdział pisany przez inną autorkę. Ale to jest zbiór oddzielnych opowiadań, których punktem wyjścia jest właśnie likwidowana księgarenka Alojzego. Każdy z bohaterów otrzymuje od niego jakąś ważną książkę, która zmienia jego życie. Opowiadania są dość różne, i lepsze, i gorsze (od razu wiem, czyich książek nie czytać - tak, aż tak), występują w nich też dzieci i święta, czyli to, czego najbardziej nie lubię, jeszcze tylko kotów brakuje - i nie każdy taki temat dźwignął. Bo żeby o świętach i dzieciach napisać dobry tekst, to trzeba niemałego talentu, świetnego pióra i doskonałego pomysłu. Trzeba mieć wszystkie 3, a nie każdy autor to ma. Jednak wystarczająco wielu autorów z tego tomu miało wszystkie 3 cechy, żeby postawić 4. :) Muszę też zaznaczyć, że taką antologię lubię znacznie bardziej niż taką składającą się z opowiadań zupełnie ze sobą niezwiązanych.

"Człowiek bez książek jest jak snajper bez lunety. Nie widzi celu". R. Mróz

120. "Dobrze się myśli literaturą" Ryszard Koziołek
Eseje o książkach i literaturze - całkiem ciekawe i pełne tropów.

Tropy: Aniela Pająk "Autoportret z córką" (kochanka Przybyszewskiego), Stanisława Przybyszewska, Bieńczyk (nowe książki, których nie znam!)

121. "Aseksualność. Czwarta orientacja" Anna Niemczyk
To pierwsza w moim życiu książka o aseksualności. Do tej pory nie wiedziałam, że jestem jakaś inna w tym zakresie, że aseksualność to problem, że można go wyolbrzymiać, że wymaga wyautowania i specjalnych stowarzyszeń. Na litość boską, to normalna rzecz! Normalna orientacja! Czy seksualiści się wyautowują? Nie? To po co aseksualni mieliby to robić? Nie rozumiem takiego podejścia. Cieszę się, że książka powstała, bo społeczeństwo mamy w Polsce średniowieczne i wstyd mi w takim żyć (i za to wysoka ocena), ale to właściwie wszystko. Nie dowiedziałam się nic nowego - same znane i oczywiste rzeczy. Nie zdziwiło mnie, że wielu aseksów nie identyfikuje się z organizacjami LGBTA, skoro te organizacje z zasady opierają się na seksie, a nie na jego braku - rozumiem ich doskonale, to logiczny argument! Ciekawe były opowieści ludzi i fajnie, że autorka porozmawiała ze specjalistą, ale najczęściej byłam zszokowana, czytając tę książkę:
1. Szok, że sami aseksualiści stwarzali sobie tyle problemów, których by nie mieli, gdyby ich nie stwarzali.
2. Szok, dlaczego w ogóle autorce przyszło do głowy, żeby pytać o zdanie... księdza?!
3. Szok, że ksiądz ukrywa swoje imię i nazwisko.
4. Szok, że forum AVEN jest tak bardzo ukryte przed aseksualistami, że google go nie znajduje, a podobno jest to forum właśnie dla nich!
5. Szok, że autorka - psycholożka przecież! - nie wie, że as to ASperger! I że statystycznie to właśnie asy częściej są aseksualne niż NT (nie ma o tym ani słowa, nie ma też historii żadnego aseksualnego ASa).
6. Szok, że ludzie z szarej strefy nadal są nazywani aseksualistami, mimo że nimi nie są.
7. Szok, że środowisko LGBT wyklucza i dyskryminuje A jako "nieprawdziwych", a przecież to właśnie oni sami nie są "prawdziwą" mniejszością! Polacy to w jakichś 99% właśnie seksualiści, więc jak mieliby być mniejszością?!

Tropy: forum AVEN

122. "Manaslu" Monika Witkowska
Pamiętnik z 2-osobowej kobiecej wyprawy na Manaslu. Całkiem nieźle się czytało. Choć może książka nie jest napisana dobrym językiem (już tyle w życiu czytałam, że nie zgadzam się na zejście poniżej pewnego poziomu, niestety pisarze się nie wspinają, więc książki o wspinaczce na ogół są napisane słabo), ale to pamiętnik, blog, więc taki język można trochę dopuścić. Sporo tu ciekawych spostrzeżeń, osobistych wrażeń, których zawsze brakuje mi w książkach o wspinaniu pisanych przez facetów. Oni są jacyś ślepi, niemal nigdy nie piszą o niczym ważnym. Monika natomiast zaspokaja ciekawość laika i opowiada o drobiazgach dnia codziennego w górach albo o kradzieżach, których dopuszczają się Szerpowie (czemu dotąd nikt o tym nie pisał?). I wszystko na bieżąco, z dnia na dzień, a nie wiele dni po fakcie. Do tego przepiękne zdjęcia!

123. "Moc uczuć. Wstyd" Katarzyna Miller
Książeczka dla najmłodszych dzieci o różnych aspektach wstydu. Fajnie, że takie książeczki piszą psychologowie, którzy wiedzą, co piszą.

124. "Nasz azyl" Marta Józefczyk
Zamówiłam tę książkę w zasadzie tylko dla przepięknych ilustracji, bo historię Żabińskich, zoo i ratowania ludzi znałam już z książki oryginalnej (i polecam!).

125. "Znikanie" Izabela Morska
Filipiak opisuje swoje roczne zmagania z... chorobą? Sama nie wiem, jak to nazwać, cały czas czekałam na jakieś silne objawy, bo autorka tworzy nastrój grozy, jakby działo się coś niezwykłego, a te objawy, które opisuje, w ogóle na to nie wskazują (to objawy, które w EDS6a ma się na co dzień i się je ignoruje, bo gdyby się chory zajmował każdym bzdetem, to pewnie by umarł ze zgryzoty, więc zajmuje się tylko najgorszymi objawami, uniemożliwiającymi życie). Nie mogę uwierzyć, że taka 500-stronicowa kniga powstała tylko dla... boreliozy. Wszystkie opisane objawy to objawy, z którymi się żyje, a nie umiera, a już tym bardziej nie histeryzuje się. Nie mogę uwierzyć, że dla psychosomatycznych objawów autorka chciała wyzyskać system orzecznictwa dla ON, dobrze, że nie zabrakło na jej drodze także uczciwych ludzi i lekarzy, którzy jej uzmysłowili, że to niemoralne (i sama się do tego przyznaje). Mam nadzieję, że Dragona, program do pisania dla ON, przekazała jakiejś naprawdę potrzebującej osobie i uświadomiła sobie, że ON muszą tak żyć na co dzień i zmagać się z takimi niedorobionymi programami, a nie mogą sobie wmówić, że są zdrowi - i wyzdrowieć na zawołanie, jak autorka. Nie mogą też pracować, prowadzić auta, wychodzić z domu, chodzić na tańce, wyjeżdżać zagranicę na rozmaite stypendia, chodzić po schodach, ubierać się samodzielnie, nie mają siły na leczenie i użeranie się z NFZ i lekarzami.

Zabrakło mi zakończenia - tak naprawdę nie było nawet diagnozy boreliozy, a objawy same minęły, bez leczenia, jakby psychiatrzy, z którymi autorka rozmawiała, mieli jednak rację i to wszystko to tylko psychosomatyka. Inaczej przecież nie znikłoby samoistnie. Ocena wysoka, bo autorka sprawnie opisała realia NFZ, odzywki lekarzy, ruletkę absurdalnych badań, zamiast normalnej diagnostyki i leczenia. W tym przypadku to była psychosomatyka, ale lekarze używają tego rodzaju odzywek i oszustw również wobec naprawdę ciężko chorych ludzi! Marzę o takiej książce napisanej przez osobę z EDS6a, ale one są w zbyt ciężkim stanie, żeby coś takiego napisać.

"Jednak uporczywie wywołuje mi się w pamięci scena z obozowego filmu, kiedy więźniowie przechodzą przez selekcję i ma się tylko kilka sekund, żeby powiedzieć: Jestem tłumaczem, znam niemiecki, grecki i włoski. Albo: Umiem grać na skrzypcach, grałam w orkiestrze narodowej. W tym momencie i w każdym późniejszym nie wolno nam oglądać się na tych, którzy zostają z tyłu. Bo system medyczny, który właśnie nas przetwarza, jest jak ten w Auschwitz. Przetrwają go tacy, którzy dostają paczki od rodziny, potrafią wzbudzić sympatię, mają talent do nawiązywania znajomości, potrafią tworzyć sieci wsparcia, pionowe, te z lekarzami, ordynatorami, oraz poziome, z innymi pacjentami, mają refleks i potrafią się zmobilizować w ekstremalnych sytuacjach, zachomikowali sobie przedmioty, które mogą okazać się cenne dla innych, mają wolę, żeby zbierać półsłówka, wzmianki, wskazówki i układać sobie z nich przewodnik".

[A ja jestem dumna, że się oglądam, i nie tylko oglądam, ale i podaję rękę, pomagam wejść na mój schodek, dzielę się wiedzą, ratuję komuś życie; nie zdziadziałam, nie stoczyłam się nawet w czasie stałego zagrożenia życia i zdrowia; nawet jeśli nie mam szans]

126. "Moc uczuć. Radość" Katarzyna Miller
Kolejna książeczka z serii "moc uczuć", równie dobra jak poprzednia.





127. "Przyjaciele myszki marudy" Steve Smallman
Czytałam tę książkę wyłącznie dla ilustracji, ale okazało się, że treść też niczego sobie. Pokazuje najmłodszym, że wielu wyzywa niewinnych kompletnie bez powodu, mimo że ci udowadniają działaniami, że na wyzywanie nie zasługują. Tu akurat tytułowa myszka jest wyzywana od marud, mimo że to właśnie ona jest uczynna i pomocna, i udowadnia to na każdym kroku, choć mogłaby olać małego borsuka, bo źle się zachował wciskając tyłek do jej domku. Niestety w życiu nie dostaje się tego, na co się zasługuje.

128. "Spod kozetki" Gary Small & Gigi Vorgan
Opowieści psychiatry o jego pacjentach z ciekawymi zaburzeniami. Porównuje się tę książkę do genialnych książek Sacksa, ale to porównanie jest o wiele za bardzo przesadzone. Czytało się ciekawie, ale to nie Sacks i nie ma żadnych do niego odniesień.

129. "Berdo" Anna Cieślar
Tytułowy Berdo to bieszczadzki kłusownik, zaprzeczenie dobrego człowieka. Jego syn, 7-letni Radek, tę "dobroć" odziedziczył chyba po nim, mądrością też nie grzeszy. Jedyna pozytywna postać (ale nie czarno-biała) tej powieści to Szczurek, niby przyjaciel Berda, ale to bardzo dziwna przyjaźń. Bardziej wydaje się przyjacielem Radka. Cała historia to opowieść o więzi tej trójki. To byłaby znakomita książka, gdyby nie Radek, nie byłam w stanie go znieść, irytował mnie bardziej niż kłusownik i jakakolwiek inna postać jakiejkolwiek innej książki, w każdym razie nie mogę sobie nic gorszego przypomnieć.

130. "Złota karta" Rafał Kosik
Sięgnęłam po tę książkę z polecenia Agi Kolano. Ponoć świetnie naświetla sprawę pieniędzy, kart i wydawania - dzieciom. Ale tak nie było. Czytelnik jest traktowany, jakby był zwyczajnie głupi (przypisy!), brakowało jakiegoś morału, jakiejś głębi psychologicznej. Jedyny myślący dzieciak tu to Albert - bo akurat ma ZA (i chwali się, że autor nie nazywa go "chorobą", a Alberta "chorym" lub "cierpiącym"). Fabuła osnuwa się wokół baśni o Złotej Kaczce. Dzieci - podpisując umowę bez czytania jej! - zdobywają milion i muszą go wydać, ale w taki sposób, że wszystkie pieniądze muszą wydać tylko na siebie, i to w ciągu doby. Można było kupić ze 3 wypasione domy (albo udziały w fabryce, bo one chyba jednak kosztują więcej niż milion), żeby spełnić życzenie Kaczki, a potem zdobytym bogactwem podzielić się, z kim chcieli, ale nie, tylko Albert kupuje fabrykę maseczek, reszta zawala sprawę. I nie ma żadnych konsekwencji, nawet wedle baśni! Ani żadnej nauczki. Szkoda dobrego pomysłu.


131. "Ceremoniały" Andrzej Turczyński
Kupiłam tę książkę, zanim się zorientowałam, że osoba, która mi ją poleca, nie robi tego bezinteresownie, tylko zwyczajnie reklamuje, a w tej reklamie nie ma ani słowa prawdy. Wielka szkoda. Nie wiem, o czym są te eseje, bo po czytaniu nic nie zostaje w głowie, zwłaszcza że redaktor się nie popisał - nie podzielił tekstów na akapity. Jeden tekst = 1 akapit. W dodatku wydawca te bloki tekstu postanowił wydrukować czcionką dla krasnoludków czy innych mrówek, bo człowiek takiego maczku przecież nie przeczyta. Rozczarowana byłam już w momencie, kiedy autor napisał o "fiutku" sterczącym od moczu - really?! Czy to bajki dla 2-latków?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz