118. "Pokaż
mi swoją bibliotekę" Aleksandra Rybka
Ta książka to w
zasadzie nie zbiór wywiadów, a ankiet czytelniczych, przypominały mi ankiety
Giedroycia z "Kultury", które zadawał znanym pisarzom (a potem w
listach dopominał się, np. u Bobkowskiego, o wypełnienie). Ankiety dotyczyły
domowych biblioteczek i zwyczajów czytelniczych i były tym ciekawsze, im
ciekawszy był rozmówca. Niektórzy z nich bardzo mnie rozczarowali. To ciekawe,
że najwięcej do powiedzenia o czytnikach (złego oczywiście) mieli ci, którzy
najmniej o nich wiedzieli. Ci sami mieli bardzo zamknięte, sztywne umysły, aż
nie do wiary, że pisarz może mieć tak usztywniony umysł, tak sztywne,
ukierunkowane myśli, bez żyłki ciekawości czy choćby uczciwości nakazującej
sprawdzić to, o czym się ma zamiar pisać/mówić. To bardzo podważa ich
wiarygodność jako pisarzy. No i to wstyd!
Mimo wszystko
czytało się całkiem szybko i wynotowałam wiele tropów, także znanych mi już,
ale takich, do których chciałabym po latach wrócić.
Okładka tej książki
okazała się idealna, żeby ją zalterować! Nie wiem, czemu nie robiłam tego
wcześniej, przecież alterowanie okładek dzienników, art journali, smashów,
notatników jest takie normalne i oczywiste, więc czemu inaczej miałoby być z
książkami? Szkoda, że nie mogłam znaleźć crazy szczurów, ale crazy dogs też są
ok!
Tropy: Patricia
Highsmith, Lucyna Kirwil, Sylwia Chutnik: kolaże i Barłóg Literacki na YT,
Henry Purcel Fantazja na zespół viol da gamba, Jan Dismas Zelenka,
Michał Cichy, "Pani Bovary" w tłum. Engelkinga; Mikołajewski o
Ginczance; "Karolcia", Jakub Szamałek, "Dzika biblioteka",
"Mio, mój Mio", "Za złotą bramą", Yee-Lum Mak, Gorey, Julian
Barnes, Lodge, "Narzeczona Schulza", "Tłumacz między
innymi", Sabato, "Fantastyczny atlas Polski", Łazarewicz, A.
Kościów, Kosik "Różaniec", BukBuk.pl, odświeżyć Cortazara,
"Wynaleźć samotność", Lisa Halliday "Asymetria",
"Bierny wampir" Luka, Bargielska, poeci: T. Bąk, "Dziecko z
darów", Maciej Robert, "Atlas wysp odległych", "Przygody
Alinki w krainie cudów"
"Jeżeli czytasz
to samo co inni ludzie, potrafisz myśleć tylko tak jak oni". H. Murakami
"Dzieci mają taką przypadłość, że nawet jeśli nie marudzą czy nie
płaczą, wydają mnóstwo dźwięków". A. Gęścińska
"Romans z literaturą jest poliamoryczny. To taka szczególna więź
miłosna, w której ma się zastępy kochanków i nikt nie ma o to pretensji".
J. Jarniewicz
119. "Księgarenka przy ulicy Wiśniowej" antologia
Początkowo sądziłam, że to będzie jedna historia - każdy rozdział
pisany przez inną autorkę. Ale to jest zbiór oddzielnych opowiadań, których
punktem wyjścia jest właśnie likwidowana księgarenka Alojzego. Każdy z
bohaterów otrzymuje od niego jakąś ważną książkę, która zmienia jego życie.
Opowiadania są dość różne, i lepsze, i gorsze (od razu wiem, czyich książek nie
czytać - tak, aż tak), występują w nich też dzieci i święta, czyli to, czego
najbardziej nie lubię, jeszcze tylko kotów brakuje - i nie każdy taki temat
dźwignął. Bo żeby o świętach i dzieciach napisać dobry tekst, to trzeba
niemałego talentu, świetnego pióra i doskonałego pomysłu. Trzeba mieć wszystkie
3, a nie każdy autor to ma. Jednak wystarczająco wielu autorów z tego tomu miało
wszystkie 3 cechy, żeby postawić 4. :) Muszę też zaznaczyć, że taką antologię
lubię znacznie bardziej niż taką składającą się z opowiadań zupełnie ze sobą
niezwiązanych.
"Człowiek bez książek jest jak snajper bez lunety. Nie
widzi celu". R. Mróz
120. "Dobrze
się myśli literaturą" Ryszard Koziołek
Eseje o książkach i
literaturze - całkiem ciekawe i pełne tropów.
Tropy: Aniela Pająk
"Autoportret z córką" (kochanka Przybyszewskiego), Stanisława
Przybyszewska, Bieńczyk (nowe książki, których nie znam!)
121.
"Aseksualność. Czwarta orientacja" Anna Niemczyk
To pierwsza w moim
życiu książka o aseksualności. Do tej pory nie wiedziałam, że jestem jakaś inna
w tym zakresie, że aseksualność to problem, że można go wyolbrzymiać, że wymaga
wyautowania i specjalnych stowarzyszeń. Na litość boską, to normalna rzecz!
Normalna orientacja! Czy seksualiści się wyautowują? Nie? To po co aseksualni
mieliby to robić? Nie rozumiem takiego podejścia. Cieszę się, że książka
powstała, bo społeczeństwo mamy w Polsce średniowieczne i wstyd mi w takim żyć
(i za to wysoka ocena), ale to właściwie wszystko. Nie dowiedziałam się nic
nowego - same znane i oczywiste rzeczy. Nie zdziwiło mnie, że wielu aseksów nie
identyfikuje się z organizacjami LGBTA, skoro te organizacje z zasady opierają
się na seksie, a nie na jego braku - rozumiem ich doskonale, to logiczny
argument! Ciekawe były opowieści ludzi i fajnie, że autorka porozmawiała ze
specjalistą, ale najczęściej byłam zszokowana, czytając tę książkę:
1. Szok, że sami aseksualiści stwarzali sobie tyle problemów, których by nie mieli, gdyby ich nie stwarzali.
1. Szok, że sami aseksualiści stwarzali sobie tyle problemów, których by nie mieli, gdyby ich nie stwarzali.
2. Szok, dlaczego w
ogóle autorce przyszło do głowy, żeby pytać o zdanie... księdza?!
3. Szok, że ksiądz
ukrywa swoje imię i nazwisko.
4. Szok, że forum
AVEN jest tak bardzo ukryte przed aseksualistami, że google go nie znajduje, a
podobno jest to forum właśnie dla nich!
5. Szok, że autorka
- psycholożka przecież! - nie wie, że as to ASperger! I że statystycznie to
właśnie asy częściej są aseksualne niż NT (nie ma o tym ani słowa, nie ma też historii żadnego aseksualnego ASa).
6. Szok, że ludzie z
szarej strefy nadal są nazywani aseksualistami, mimo że nimi nie są.
7. Szok, że
środowisko LGBT wyklucza i dyskryminuje A jako "nieprawdziwych", a
przecież to właśnie oni sami nie są "prawdziwą" mniejszością! Polacy
to w jakichś 99% właśnie seksualiści, więc jak mieliby być mniejszością?!
Tropy: forum AVEN
122.
"Manaslu" Monika Witkowska
Pamiętnik z
2-osobowej kobiecej wyprawy na Manaslu. Całkiem nieźle się czytało. Choć może
książka nie jest napisana dobrym językiem (już tyle w życiu czytałam, że nie
zgadzam się na zejście poniżej pewnego poziomu, niestety pisarze się nie
wspinają, więc książki o wspinaczce na ogół są napisane słabo), ale to
pamiętnik, blog, więc taki język można trochę dopuścić. Sporo tu ciekawych
spostrzeżeń, osobistych wrażeń, których zawsze brakuje mi w książkach o
wspinaniu pisanych przez facetów. Oni są jacyś ślepi, niemal nigdy nie piszą o niczym
ważnym. Monika natomiast zaspokaja ciekawość laika i opowiada o drobiazgach
dnia codziennego w górach albo o kradzieżach, których dopuszczają się Szerpowie
(czemu dotąd nikt o tym nie pisał?). I wszystko na bieżąco, z dnia na dzień, a
nie wiele dni po fakcie. Do tego przepiękne zdjęcia!
123. "Moc
uczuć. Wstyd" Katarzyna Miller
Książeczka dla
najmłodszych dzieci o różnych aspektach wstydu. Fajnie, że takie książeczki
piszą psychologowie, którzy wiedzą, co piszą.
124. "Nasz
azyl" Marta Józefczyk
Zamówiłam tę książkę
w zasadzie tylko dla przepięknych ilustracji, bo historię Żabińskich, zoo i
ratowania ludzi znałam już z książki oryginalnej (i polecam!).
125.
"Znikanie" Izabela Morska
Filipiak opisuje
swoje roczne zmagania z... chorobą? Sama nie wiem, jak to nazwać, cały czas
czekałam na jakieś silne objawy, bo autorka tworzy nastrój grozy, jakby działo
się coś niezwykłego, a te objawy, które opisuje, w ogóle na to nie wskazują (to
objawy, które w EDS6a ma się na co dzień i się je ignoruje, bo gdyby się chory
zajmował każdym bzdetem, to pewnie by umarł ze zgryzoty, więc zajmuje się tylko
najgorszymi objawami, uniemożliwiającymi życie). Nie mogę uwierzyć, że taka
500-stronicowa kniga powstała tylko dla... boreliozy. Wszystkie opisane objawy to objawy, z którymi się żyje, a nie umiera, a
już tym bardziej nie histeryzuje się. Nie mogę uwierzyć, że dla
psychosomatycznych objawów autorka chciała wyzyskać system orzecznictwa dla ON,
dobrze, że nie zabrakło na jej drodze także uczciwych ludzi i lekarzy, którzy
jej uzmysłowili, że to niemoralne (i sama się do tego przyznaje). Mam nadzieję, że Dragona, program do pisania dla ON, przekazała jakiejś
naprawdę potrzebującej osobie i uświadomiła sobie, że ON muszą tak żyć na co
dzień i zmagać się z takimi niedorobionymi programami, a nie mogą sobie wmówić,
że są zdrowi - i wyzdrowieć na zawołanie, jak autorka. Nie mogą też pracować, prowadzić auta, wychodzić z
domu, chodzić na tańce, wyjeżdżać zagranicę na rozmaite stypendia, chodzić po
schodach, ubierać się samodzielnie, nie mają siły na leczenie i użeranie się z
NFZ i lekarzami.
Zabrakło mi
zakończenia - tak naprawdę nie było nawet diagnozy boreliozy, a objawy same
minęły, bez leczenia, jakby psychiatrzy, z którymi autorka rozmawiała, mieli
jednak rację i to wszystko to tylko psychosomatyka. Inaczej przecież nie
znikłoby samoistnie. Ocena wysoka, bo autorka sprawnie opisała realia NFZ,
odzywki lekarzy, ruletkę absurdalnych badań, zamiast normalnej diagnostyki i
leczenia. W tym przypadku to była psychosomatyka, ale lekarze używają tego
rodzaju odzywek i oszustw również wobec naprawdę ciężko chorych ludzi! Marzę o
takiej książce napisanej przez osobę z EDS6a, ale one są w zbyt ciężkim stanie,
żeby coś takiego napisać.
"Jednak
uporczywie wywołuje mi się w pamięci scena z obozowego filmu, kiedy więźniowie
przechodzą przez selekcję i ma się tylko kilka sekund, żeby powiedzieć: Jestem
tłumaczem, znam niemiecki, grecki i włoski. Albo: Umiem grać na skrzypcach,
grałam w orkiestrze narodowej. W tym momencie i w każdym późniejszym nie wolno
nam oglądać się na tych, którzy zostają z tyłu. Bo system medyczny, który
właśnie nas przetwarza, jest jak ten w Auschwitz. Przetrwają go tacy, którzy
dostają paczki od rodziny, potrafią wzbudzić sympatię, mają talent do
nawiązywania znajomości, potrafią tworzyć sieci wsparcia, pionowe, te z
lekarzami, ordynatorami, oraz poziome, z innymi pacjentami, mają refleks i
potrafią się zmobilizować w ekstremalnych sytuacjach, zachomikowali sobie
przedmioty, które mogą okazać się cenne dla innych, mają wolę, żeby zbierać
półsłówka, wzmianki, wskazówki i układać sobie z nich przewodnik".
[A ja jestem dumna,
że się oglądam, i nie tylko oglądam, ale i podaję rękę, pomagam wejść na mój
schodek, dzielę się wiedzą, ratuję komuś życie; nie zdziadziałam, nie stoczyłam
się nawet w czasie stałego zagrożenia życia i zdrowia; nawet jeśli nie mam
szans]
126. "Moc
uczuć. Radość" Katarzyna Miller
Kolejna książeczka z
serii "moc uczuć", równie dobra jak poprzednia.
127.
"Przyjaciele myszki marudy" Steve Smallman
Czytałam tę książkę
wyłącznie dla ilustracji, ale okazało się, że treść też niczego sobie. Pokazuje
najmłodszym, że wielu wyzywa niewinnych kompletnie bez powodu, mimo że ci
udowadniają działaniami, że na wyzywanie nie zasługują. Tu akurat tytułowa
myszka jest wyzywana od marud, mimo że to właśnie ona jest uczynna i pomocna, i
udowadnia to na każdym kroku, choć mogłaby olać małego borsuka, bo źle się
zachował wciskając tyłek do jej domku. Niestety w życiu nie dostaje się tego,
na co się zasługuje.
128. "Spod
kozetki" Gary Small & Gigi Vorgan
Opowieści psychiatry
o jego pacjentach z ciekawymi zaburzeniami. Porównuje się tę książkę do
genialnych książek Sacksa, ale to porównanie jest o wiele za bardzo
przesadzone. Czytało się ciekawie, ale to nie Sacks i nie ma żadnych do niego
odniesień.
129.
"Berdo" Anna Cieślar
Tytułowy Berdo to
bieszczadzki kłusownik, zaprzeczenie dobrego człowieka. Jego syn, 7-letni
Radek, tę "dobroć" odziedziczył chyba po nim, mądrością też nie
grzeszy. Jedyna pozytywna postać (ale nie czarno-biała) tej powieści to
Szczurek, niby przyjaciel Berda, ale to bardzo dziwna przyjaźń. Bardziej wydaje
się przyjacielem Radka. Cała historia to opowieść o więzi tej trójki. To byłaby
znakomita książka, gdyby nie Radek, nie byłam w stanie go znieść, irytował mnie
bardziej niż kłusownik i jakakolwiek inna postać jakiejkolwiek innej książki, w każdym
razie nie mogę sobie nic gorszego przypomnieć.
130. "Złota
karta" Rafał Kosik
Sięgnęłam po tę
książkę z polecenia Agi Kolano. Ponoć świetnie naświetla sprawę pieniędzy, kart
i wydawania - dzieciom. Ale tak nie było. Czytelnik jest traktowany, jakby był
zwyczajnie głupi (przypisy!), brakowało jakiegoś morału, jakiejś głębi
psychologicznej. Jedyny myślący dzieciak tu to Albert - bo akurat ma ZA (i
chwali się, że autor nie nazywa go "chorobą", a Alberta
"chorym" lub "cierpiącym"). Fabuła osnuwa się wokół baśni o
Złotej Kaczce. Dzieci - podpisując umowę bez czytania jej! - zdobywają milion i
muszą go wydać, ale w taki sposób, że wszystkie pieniądze muszą wydać tylko na
siebie, i to w ciągu doby. Można było kupić ze 3 wypasione domy (albo udziały w
fabryce, bo one chyba jednak kosztują więcej niż milion), żeby spełnić życzenie
Kaczki, a potem zdobytym bogactwem podzielić się, z kim chcieli, ale nie, tylko
Albert kupuje fabrykę maseczek, reszta zawala sprawę. I nie ma żadnych
konsekwencji, nawet wedle baśni! Ani żadnej nauczki. Szkoda dobrego pomysłu.
131.
"Ceremoniały" Andrzej Turczyński
Kupiłam tę książkę,
zanim się zorientowałam, że osoba, która mi ją poleca, nie robi tego
bezinteresownie, tylko zwyczajnie reklamuje, a w tej reklamie nie ma ani słowa
prawdy. Wielka szkoda. Nie wiem, o czym są te eseje, bo po czytaniu nic nie
zostaje w głowie, zwłaszcza że redaktor się nie popisał - nie podzielił tekstów
na akapity. Jeden tekst = 1 akapit. W dodatku wydawca te bloki tekstu
postanowił wydrukować czcionką dla krasnoludków czy innych mrówek, bo człowiek
takiego maczku przecież nie przeczyta. Rozczarowana byłam już w momencie, kiedy
autor napisał o "fiutku" sterczącym od moczu - really?! Czy to bajki
dla 2-latków?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz