Dystopia. Świat jak z filmów Tarkowskiego. Duży budynek, w środku ludzie i ja. Tylko ja wchodzę do środka w łaziku. Łazik wygląda trochę jak transformer albo jak robot z walk robotów. Nie jest zbyt duży, tyle, żeby człowiek się w środku zmieścił. Chodzę po budynku, próbuję się dostać do ludzi. Wychodzę z windy na każdym piętrze, biegam po schodach - i nic. Na każdym piętrze jest to samo! Widzę ludzi, ale oni mnie nie. Nie mogę też ich dotknąć, bo są jakby w innej rzeczywistości, jakby mnie od nich dzieliła szyba, ale ta szyba jest miękka i falująca jak tafla wody. Mimo to nie da się przez nią przejść.
Sen z 30.07
Odziedziczyłam? dostałam? ogromny wiktoriański dom w środku XXI wieku. Wewnątrz było jeszcze wiele pozostałości po meblach, zabudowaniach, głównie drewnianych. Spacerowałam po domu z jakimiś ludźmi (we śnie byli mi bliscy i życzliwi), testowałam, co się dało, i decydowałam, co może zostać, co wymaga remontu, a co demontujemy od razu. Niektóre rzeczy odpadały w czasie testów, np. ogromne 3-piętrowe łóżko, które chciałam zatrzymać, ale wyremontować, zawaliło się pod nami. :) Różne części odpadały od ścian.
W jednym z pokoi znalazłam ukryte drzwi, a za nimi wnękę z łóżkiem i umywalką - jakby się tam ktoś ukrywał. Postanowiłam to wyremontować, żeby nie niszczyć historycznego znaczenia tego miejsca.
Wiele było ruchomych części, obniżające się wysokie łóżko, poukrywane szafy i meble, które się otwierały po użyciu jakiegoś skobla czy zapadni. I wszystko jakby hydrauliczne, jak w teatrze, nie na prąd.
Sen z 31.07
Śniłam o Sarze, ale zupełnie nie pamiętam fabuły ani emocji.
Sen z 5.08
Bardzo dziwny sen, w zasadzie to wydawało mi się, że to prawda. Leżałam na łóżku, sama, odkryta, w piżamie, we własnym pokoju, ale ten pokój miał bardzo wysoki sufit, tak z 10m. W lewym górnym roku nad łóżkiem przez kamerkę patrzyli na mnie nauczyciele z liceum - oni widzieli mnie, a ja ich, z tym że ja wiedziałam, że to oni mimo tak maleńkiego i oddalonego ekranu, ale nie miałam pewności, czy oni wiedzieli, że to ja. Widzieli kogoś na łóżku, kogoś w ciężkim stanie. Nie mogłam się poruszyć, choć było mi zimno. Kiedy się obudziłam, okazało się, że wszystko było tak jak we śnie, tylko nie było kamerki pod wysokim sufitem.
Sen z 6.08
Bardzo ciasna latka schodowa jakiejś rudery, na podłodze gruz, stare żyletki i strzykawki. Jestem z jakąś narkomanką. Ja nie biorę, ale ona tak. We śnie wydaje mi się, że ona jest mi bliska, jakby była moją przyjaciółką; czuję, że jeśli chcę, żeby była w moim życiu, to muszę ją brać taką, jaka jest, nie próbować zmieniać na siłę.
Nagle czujemy jakieś niebezpieczeństwo, jakby ktoś chciał nas dopaść i zabić. Drzwi do korytarza są zamknięte, walimy w nie, ale nie dają się otworzyć. Kiedy nam się to udaje, okazuje się, że za drzwiami jest maleńkie pomieszczenie, w którym z problemami zmieściłyby się może ze 2 osoby, ale jest zajęte przez wciśnięty materac i jakąś dziewczynę, która na nim jakoś dziwnie półleży i nie chce się odsunąć ani nam pomóc odsunąć materac. Kopiemy w ten materac, żeby się przesunął, jakaś żyletka rozcina mi jeden z palców u nosi prawie na pół. Ból jest jak prawdziwy - dobrze, że się budzę. Jeszcze długo po obudzeniu go czuję.
Sen z 8.08
Wynajmuję mieszkanie na spółkę z kimś, kogo nie ma akurat w domu. Mieszkanie jest duże, bardzo ładne, umiejętnie łączy stare meble z nowoczesnością, ma ciepły klimat i mnóstwo niestandardowych zaułków, a część z nich stwarzają niestandardowo ustawione meble. Bardzo mi się ono podoba. I podobam się sama sobie - moje ubranie, mój wygląda. Jestem też tam szczęśliwa.
Przychodzą tam do mnie jacyś ludzie, którzy niby zaczynają jakąś imprezę. Zwracam im uwagę, że mają nie wchodzić na część mieszkania, która nie należy do mnie, nie dotykać cudzych rzeczy, nie niszczyć też tego, co nie należy do mnie, ale oni nie słuchają. Mimo że za nimi chodzę i staram się ich upilnować, ich jest za wielu i nie mogę upilnować wszystkich. Ktoś psuje drogi sprzęt grający w cudzej części mieszkania, ktoś inny usiłuje mi wmówić, że powinnam się ubierać inaczej. To niemal sen o matce. Ona w realu robi to, co ci wszyscy ludzie razem wzięci robili we śnie. Czar prysł, zamiast radości, którą czułam w tym cudnym mieszkaniu, jest strach i chęć zabicia się - nawet to jest takie samo jak konsekwencje zachowania matki w realu.
W drugim śnie właśnie skończył się rok szkolny. Pakuję dla Żwira zabawki. Ale to wyjątkowe zabawki, duże gabarytowo, każda sięga mi minimum do pasa lub piersi. W dodatku one żyją i są agresywne. Za to, że Żwiro chciał wziąć do domu tylko część z nich, reszta postanowiła mnie zaatakować, i to tak na poważnie, autentycznie zrobić mi krzywdę.
Te, które Żwiro chciał zabrać, pakuję do samochodu (samochód jest wielkością przystosowany do zabawek i trzeba go za sobą ciągnąć), sadzam je jak pasażerów. One też są żywe, ale łagodne. Te agresywne są znacznie brzydsze i czuję, że są agresywne właśnie dlatego, z zazdrości. Staram się je oszukać, że za rok Żwiro zorganizuje autobus i je też zabierze albo że wylosuje kilka z nich i zabierze autem jak tę część z nich teraz. Wcale nie chcą słuchać, a ponieważ są groźne, zaczynam uciekać.
Przez cały sen Żwiro się nie pojawił osobiście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz