poniedziałek, 31 sierpnia 2020

49


132. "Ruiny czasu" Wiesław Jaszczuk & Dariusz Czaja
Arcyciekawe rozmowy dwóch ciekawych osobowości o filmach, teatrze, balecie, muzyce, przekładzie, literaturze, Eleusis itd. Na sam koniec Jaszczuk zburzył całe dobre zdanie, jakie o nim miałam, twierdząc, że ateizm jest nieracjonalny. Jednak rozległa wiedza nie powoduje, że człowiek mądrzeje.

Tropy: filmy Bergmana (nie wszystkie widziałam!) i Yasujiro Ozu, "Gepard" Lampedusy w tłum. Kasprzysiaka, Maryla Falk, Heubeck: uprawomocniony subiektywizm

Moi polihistorzy (tylko tylu, ile mi się od razu przypomniało pod wpływem tej książki): Ireneusz Kania, Cezary Wodziński, Jędrzej Polak, Krzysztof Rudowski, Krzysztof Rutkowski, Tadeusz Komendant, Marek Bieńczyk, Bohdan Pociej, Dariusz Czaja, Stefan Chwin, Paweł Huelle, Jolanta Brach-Czaina, Walter Benjamin, Emil Cioran, Gabriel Liiceanu, Anne Fadiman, Barbara Łopieńska, Karl Kerenyi, Wojciech Karpiński, Michał Paweł Markowski

133. "Świt, który nie nadejdzie" Remigiusz Mróz
Wyjątkowo ciężko czytało mi się tę książkę, co mnie mocno zdziwiło, bo Mróz przyzwyczaił mnie do tego, że jego książki czyta się błyskawicznie, nawet jeśli są słabe - to i tak wciągają. Ta niestety nie, mimo że temat mi bliski, bo klimaty przedwojennej Warszawy uwielbiam. Kalinowski tak cudownie o niej pisze! U Mroza wiedza o tym, że to Warszawa przedwojenna, jest do niczego niepotrzebna, bo Warszawa nie jest bohaterką książki, a szkoda. Nie ma słowa o mieście, za to jest masa zbędnych szczegółów - na co mi wiedza, kto produkował pistolet, z którego ktoś strzela, i ile mieści nabojów w bębenku, skoro ta wiedza nie wnosi nic do lektury? To - nomen omen - strzelba, która nie wystrzela i takich strzelb jest tu mnóstwo. Coś tu nie wyszło. Wolę kryminały cykliczne.

Ale podoba mi się - bardzo! - że autor już w tytule zdradza zakończenie!

będę potrafiła?! Co za okropna moda ostatnio panuje, żeby takie byki wprowadzać do książek. :(

134. "W cieniu prawa" Remigiusz Mróz
Tym razem to coś w stylu kryminału retro, lata 1910. I jest to znacznie lepsze niż "Świt", choć fabuła jest tak pokręcona jak w komedii kryminalnej, ale autor chyba nie chciał, żeby to jednak była komedia. Podobali mi się bohaterowie. I - co się rzadko zdarza - także happy end.

135. "ja, czyli Ja" Krystyna Piotrowska & Agnieszka Taborska
Katalog wystawy kolaży Krystyny Piotrowskiej. Rozczarowały mnie gabaryty tego katalogu, bo to taki cieniuteńki katalożek, a cena jakby to był wielgachny album. Ale same kolaże są przepiękne, bardzo w moim stylu. Chętnie zapoznam się z inną twórczością autorki!

Schopenhauer mawiał, że ten, kto częściej mówi "ja", ten jest głupszy.




136. "Dziennik roku chrystusowego" Jacek Dehnel
Czytam ten dziennik, podążając za tropami, przeglądam obrazy de Chirica, a w tle leci "Only Lovers Left Alive" Jarmuscha.

Świetny pomysł na dziennik, ale czuć, że pisany na zamówienie, jakby autor chciał na siłę zabawić czytelnika. To nie jest jego prawdziwy dziennik, jak kiedyś się pisało, i to czuć. Szkoda, aczkolwiek czyta się świetnie, bo autor ma dobre pióro, i nawet trudne tematy umie poruszyć tak, żeby się chciało przeczytać i przemyśleć; i jak zawsze poznanie czyjegoś punktu widzenia i czyichś spostrzeżeń mnie ciekawi. Na początku przez chwilę brzmiało to trochę jak bernhardowski strumień świadomości (i być może celowo, bo później autor wspomina, że pisząc ten dziennik, czyta właśnie Bernharda), ale potem na szczęście przestało. Jest całkiem niezły, choć pokazuje takiego Dehnela, jakiego trudno polubić. Ale ma ciekawe spostrzeżenia i ciekawe życie. I pokazuje, że nie trzeba wcale pisać prywatnie i wałkować bebechów, żeby było ciekawie.

Lubię jego opisy podróży, zwiedzania, muzeów, ale nie lubię opisów ludzi. Bardzo często w opisie ludzi musi koniecznie dodać coś złośliwego, np. nie wystarczyłoby napisać, że knajpę prowadzi para lesbijek, albo nawet para starszych lesbijek, musiał, koniecznie musiał napisać, że to były podstarzałe lesbijki. Niepełnosprawni to też nie niepełnosprawni, tylko inwalidzi. Fan to "niski facecik", ktoś inny to "długonoga lalunia" albo "z lotniska odbiera mnie rozrosła Polka" (ktoś mu robi przysługę, a on za to tego kogoś obraża; w oczy pewnie kłamie, że jest wdzięczny) itp. To są pejoratywne określenia, więc dla ludzi, którzy nic złego nie zrobili, którzy nie są czarnymi charakterami - obraźliwe. Po co obrażać kogoś, kto na to nie zasłuży? I to jeszcze z taką lekkością, jakby to było normalne?

Huelle, Robin i wszystkie odmienne nazwiska i imiona się odmieniają! Ale Crabtree się akurat nie odmienia!
Dziadoskie, czyli zamiast czy li, skład tragiczny, na każdej stronie po kilka takich kwiatków: prz-erzedzające, Kubrick-iem, ustaw-ionych, obdar-zonym

Tropy: Giorgio de Chirico (i właśnie konie najbardziej mi się u niego podobają; budynki w jakimś stopniu przypominają mi Hoppera)

"Skłonna była wybaczyć wszystkie przekroczenia prawa, które nie skutkowały cudzą krzywdą, miała za złe każdą krzywdę, nawet jeśli była zgodna z prawem. Od rzeczy dużych po małe".

Od tygodnia mam krew w pocie, co zdarza mi się pierwszy raz w życiu, a w tej chwili czytam: "Hematohydrozja, czyli krwawy pot, występuje niezwykle rzadko: przy stresie granicznym, ale nie panicznym, jakby siła, która nie może ujść w krzyku, w rozpaczy, w miotaniu się, rozrywała naczynia krwionośne tak, że krew przenika do gruczołów potowych".

"Po drodze czytałem Rzeczy nienasycone Czcibor-Piotrowskiego; poleciła mi je Beata Stasińska za ostatniej wizyty na Foksal; wprawdzie nie mogła znaleźć egzemplarza, żeby mi go podarować, ale gorąco polecała; kupiłem więc. Dziwna, dziwna książka. Zesłanie i dzieci – samograj, wiadomo, w dodatku ze wspomnień własnych. I do tego... chciałem napisać „budząca się seksualność”, taki banał strzelić, ale przecież jaka tam budząca, to jest seksualność dzika i rozbudzona do granic możliwości, dzieci polskie, żydowskie grzmocą się jak burza nad rżyskiem, strach przewrócić kartkę, że zaraz będzie kolejna scena seksu. A są to sceny nieinteresujące w większości, ale chyba bardzo ważne dla autora – wyglądają, zwłaszcza przez swoją totalność, przez ciągłe powracanie do opisów dziecięcych ciał, kompulsywnie, jak urywki z powieści porno".

"Wynalazek darmowych rozmów telefonicznych zniszczy naszą cywilizację".

"Czytam z wielkim mozołem, czytam, bo muszę, Ostatnie rozdanie Myśliwskiego, co dziesięć stron przysypiam; męczy mnie koszmarnie to nagromadzenie komunałów, myśli z pozoru tylko głębokich, w rodzaju „ach, czy człowiek może być wolny”. Może, nie może – jaki pożytek z tego ustalenia? Opisać – ha, opisać wolność, brak wolności, to są zadania dla literatury, a nie głodne jednoznacznej odpowiedzi dylematy".

Trochę mnie przeraża ten fragment: "I jeszcze to: kto dziś w Polsce, poza biskupem, na określenie podrywania, romansowania, seksu użyłby słowa „lgnięcie”? Przecież to jest jakieś średniowiecze językowe, to w ogóle koło żywej polszczyzny nie leżało".

137. "Młodszy księgowy" Jacek Dehnel
Zbiór tekstów o książkach, bardzo nierówny. Nie uważam oczywiście, że żaden pisarz nie ma prawa pisać czasami słabiej, ale jak się robi wybór tekstów tematycznych, to chyba powinno się wybrać te najlepsze.

Tu znowu "matka kaleka" - za co Dehnel tak nienawidzi ON?!

Zawsze mnie rozbawia, kiedy ktoś, kto pisze taką prozę, jednocześnie nie umie dostrzec kiczu własnych wierszy. Krytykuje innych wydających poezję - że większość wierszy ukazuje się niepotrzebnie - ale sam te niepotrzebne wiersze/utwory wierszopodobne publikuje. Bo są jego. Podwójne standardy.

138. "Poza światłem" Wojciech Kuczok
Mikrodziennik grotołaza i podróżnika, bez dat. Napisany sprawnie, jak to u Kuczoka, ale jakoś mało interesująco. Najbardziej podobał mi się fragment, kiedy autor pisze, że nie ryzykuje bez sensu, jak to ma w zwyczaju wielu wspinaczy. Że woli żyć brzydko, niż "umrzeć pięknie", że w ogóle nie podoba mu się ten mit pięknej śmierci wspinacza. Że woli wykopać nowe wyjście z jaskini, niż wracać tym, w którym były pająki. Książka zawiera wiele zdjęć, szkoda, że B&W, ostatnie właśnie przedstawia pająka. Autor, który sam ma arachnofobię, postanowił zrobić na złość innym, żeby też cierpieli. Ech, ale to złośliwe. Więc ja ostrzegam - jeśli ktoś ma arachnofobię, niech nie czyta.

pod rząd

Powiedzenie "do widzenia" albo zapytanie "czy się gdzieś widzieliśmy" nie jest gafą wobec osoby niewidomej. Mitygowanie się z tego powodu - jest.

139. "Osiedle RZNiW" Remigiusz Mróz
Jaka dziwna książka! Napisana dziwnym językiem, treść też dziwna, trudno powiedzieć, czy to jakiś horror? Fantasy? Autor sobie wymyślił, że to halucynacja morduje, kradnie, wysyła wiadomości. Halucynacja! Dostała nagle kształtu fizycznego i robi fizyczne, realne rzeczy. To tak jakby mój halunowy różowy słoń ze szpitala nagle zaczął robić materialne rzeczy, np. ukradłby mi komputer. Bo u Mroza halucynacja robi autentyczne rzeczy! Nie zrozumcie mnie źle. Bohater nie ma osobowości wielorakiej i to nie jego wielorakie osobowości to wszystko robią. Bohater ma halucynację. Wyhalucynował sobie Sojóza i to halucynacja naprawdę morduje i kradnie. Takie rzeczy to tylko w fantasy chyba?

Inne wydawnictwo, a byków tyle samo! na wixie, w wixiarniach

140. "Dziki robot" Peter Brown
Przeurocza bajka dla dzieci - niby tych najmłodszych, ale jednak dla tych mądrzejszych, bo wymaga długotrwałego skupienia i myślenia. Ma ponad 250 stron tekstu, a nie same ilustracje. Dużo mądrości w tej bajce i postaciach, za to nie ma moralizowania. Ilustracje są prześliczne, ale w oryginale, bo w tym wydaniu zepsuto ich jakość drukiem czarno-białym.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz