poniedziałek, 20 lipca 2020

40


103. "Pisklak" Zuzanna Orlińska
Bardzo fajna opowieść dla dzieci o prawdziwym życiu i dorastaniu. O wybieraniu tego, co moralne. O pomaganiu. Trochę o historii i innych ludziach, którzy żyli przed nami. O przyjaźni. O tym, że życie nie jest różowe i beztroskie. Chociaż chwilami rozmowy były mocno infantylne. O chłopakach to się w tym wieku jeszcze długo nie myśli. W tym wieku myśli się o tym, czy się przeżyje, czy w ogóle chce się przeżyć i żyć z ciężką, śmiertelną chorobą, która tylko się pogarsza. O tym, że nie da się znaleźć przyjaciół, bo wszyscy ciągle umierają i żaden nie przeżywa wystarczająco długo. O tym, czy tata poradzi sobie, kiedy umrę, o tym, że trzeba się postarać jeszcze trochę przeżyć, żeby dożyć do momentu, kiedy tata się z tym pogodzi. O przemocy matki. O tym, czy matka pozwoli się leczyć i ratować życie. To są dziecięce myśli i problemy, a nie czy podobam się temu chłopakowi, czy pójść na imprezkę do Damiana, czy może raczej zanieść kanapkę Cyrylowi, który uciekł z domu. BTW, miałam mniej niż 2 lata, jak ratowałam pisklęta, które wypadły z gniazda, a tu bohaterka je zostawia bez pomocy, a do tego brzydzi się je podnieść. Książka nie piętnuje tego zachowania, mimo tytułu. To powinno zostać zmienione przed wydaniem.

104. "Ginczanka. Nie upilnuje mnie nikt" Izolda Kiec
Sięgając po tę książkę, myślałam, że sięgam po biografię Ginczanki ("długo wyczekiwaną biografię", jak głosi okładka). Niestety. To nie była nawet biografia jej wierszy. Właściwie nie wiem, jak to nazwać. Cechą tej książki jest wielosłowie, które niewiele wnosi. Nie poznałam Ginczanki lepiej, nie wiem, kim była, jakie miała relacje z ludźmi, jak ich traktowała, co lubiła, a czego nie, jaką miała osobowość (nawet nie wiem, czy była typowym NT, czy może chociaż introwertyczką!), niewiele wiem o jej rodzinie i o tym, jakie miała z nimi relacje, jakie miała zwierzęta, kogo kochała, jakie były jej upodobania, w co lubiła się ubierać, jak czesać (o, dowiedziałam się, że lubiła bardzo swoje włosy - to jedyna jej cecha wg tej książki), jak lubiła pisać: na stojąco jak Stendhal? na siedząco? Jak wyglądało jej ulubione biurko, jej pokój? Kim byli jej mistrzowie (poza Norwidem i Tuwimem). Dokąd podróżowała, poza Warszawą? O czym marzyła? Jakie miała poglądy? Jakie miasta i miejsca lubiła najbardziej? Chryste, marzę o tym, żeby jej biografię napisała Grochowska!

Dużo tu gadania po próżnicy, trochę cudzych wspomnień, z których jedne zaprzeczają drugim, a nadają się na zbiór wspomnień o poetce, ale nie na biografię. Dużo wierszy, które pasuję do poezji zebranych raczej, bo biografią poetycką tej książki też nie można nazwać. Miło, że przypisy są na tej samej stronie, a nie na końcu, ale dlaczego redaktor nie zrobił redakcji technicznej? Kropki po wielokropku i znaczniki przypisów po kropce (bynajmniej nie przy wierszach!) to plaga w tej książce. Zdjęć poetki też bardzo mało i nie potwierdzają zupełnie słów o tym, jaką była pięknością. Nie wyjaśniono, skąd wziął się ten mit o jej urodzie.

Osobowość poetki ciekawi mnie nawet bardziej niż jej poezja - nie lubię rymowanek i nieuzasadnionego przestawiania szyku, niezależnie od autora - ale w tym grubym tomiszczu nie ma o niej prawie nic. Autorka pisze całe rozdziały o miastach czy ulicach, zamiast pisać o osobie, która tam bywała.

Są rozbieżności co do tego, jak Zuzanna trafiła do więzienia i na śmierć. Wg jednej relacji wydali ją Chominowie, ciekawa rodzinka donosicieli na niewinnych ludzi, synalek pracował dla Niemców jako strażnik w więzieniu, był w AK, gdzie mordował antyfaszystów. Potem sam zgłosił się do pracy w NKWD. Wg innej relacji, dla mnie wiarygodniejszej, wydał ją Jan Woźniakowski, którego aresztowano przed nią. W grypsach podał wszystko, co wiedział, łącznie z hasłem, po którym otwierano schowek, w którym ukrywała się Zuzanna.

105. "Tajemnica godziny trzynastej" Anna Kańtoch
Kolejny tom cyklu o Ninie całkiem ciekawy, choć znalazłam parę dziwnych zdarzeń bez uzasadnienia. Ta książka jest napisana tak, że chce się ją czytać, mimo że bohaterami są dzieci. Ale to są ludzkie dzieci, zachowujące się jak ludzie, myślące, nieodstawiające dziecinady jak w wielu innych książkach.

będzie potrafił - powtarzane kilkakrotnie w kilku wariantach!

106. "Łzy Mai" Martyna Raduchowska
107. "Spektrum" Martyna Raduchowska
Kapitalny kryminał w wyjątkowym fantastycznym sztafażu. Jest tu i futurystyczny świat, i magia, i morderstwo, i dochodzenie, i świetni, ciekawi bohaterowie. Stawiam 5, mimo że autorka zrobiła wstrętny unik, zupełnie niefair wobec czytelników. Spodziewałam się rozwiązania zagadki w I tomie, jak w każdym porządnym kryminale. Nie doczekałam się. II tom to ta sama historia, wcale nie ciąg dalszy, tylko z punktu widzenia innej bohaterki. Tu również nie rozwiązano zagadki. A III tomu nie wydano. To kolejny cykl bez zakończenia i bez uczciwego uprzedzenia czytelnika, że zakończenia się nie doczeka. Tak się nie robi, państwo wydawcy i autorzy!

Cudownie poprawnie odmieniane imię Maya! ALE: Od kiedy to autyzm jest "nieprawidłową aktywnością mózgu"?! Jeśli coś jest nieprawidłowe, to co najwyżej entyzm! I kto poprawnie odmieniając Mayę, jednocześnie nie odmienia Attenborougha?

"Nic zaś nie umiera piękniej niż książki.
I może właśnie dlatego je wybrałam. Zapachu ich śmierci z niczym innym nie sposób porównać. To aromat dymnego drewna i trawy. Czasem ziemisty, wędzony, z wyraźną domieszką kawy. Niekiedy słodki jak migdały albo czekolada. Innym razem zdominowany silną waniliową nutą – wonią gnijącej ligniny, doprawionej szczyptą kurzu, odrobiną stęchlizny i ledwo uchwytnym kadzidlanym zapachem starego kościoła.
Książki umierają z godnością i w ciszy, niepostrzeżenie obracają się proch już od dnia, w którym jeszcze ciepłe i pachnące drukarską farbą trafiają na swoją pierwszą półkę. Jednak zwiedzając opuszczoną bibliotekę niczym wnętrze pradawnego grobowca, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że prawdziwa śmierć grozi im tylko wtedy, gdy nikt ich nie czyta.
Niewykluczone zatem, że chciałam je ratować. Ale teraz, z perspektywy czasu, muszę przyznać, że wyszło zupełnie na odwrót i to one uratowały mnie".

108. "Fałszywy Pieśniarz" Martyna Raduchowska
Kolejny tom cyklu o szamance Idzie trzyma poziom! I tu już autorka nie kpi z czytelnika, w tym cyklu każdy tom jest z zamknięciem fabuły. Najfajniejsze, poza postaciami, jest to, że akcja rozgrywa się we współczesności, w policyjnych kręgach.

"Jak można unieruchomić zmąconą wodę, skoro ktoś inny wciąż rysuje na niej swoje kręgi?"

109. "Nibybór. Zwierzęta wśród drapaczy chmur" Agnieszka Frączek
Książeczka dla najmłodszych dzieci, bo te starsze już się nie nabiorą na rymowanki, zwłaszcza że te nie są zbyt przemyślane. Nie lubię, kiedy ktoś wstawia dziwne wyrazy, archaizmy (podczas gdy tekst nie jest archaiczny, tutaj np. "miast" zamiast "zamiast"), zmienia szyk w zdaniu niewygodnie itd., a tak tu właśnie jest. Duży plus za wierszyk o szczurach. A jeszcze większy za ilustracje - są przepiękne!



***
"Nibybór" zilustrował Daniel Włodarski. Jego ilustracje są zachwycające!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz