103.
"Pisklak" Zuzanna Orlińska
Bardzo fajna
opowieść dla dzieci o prawdziwym życiu i dorastaniu. O wybieraniu tego, co
moralne. O pomaganiu. Trochę o historii i innych ludziach, którzy żyli przed
nami. O przyjaźni. O tym, że życie nie jest różowe i beztroskie. Chociaż
chwilami rozmowy były mocno infantylne. O chłopakach to się w tym wieku jeszcze
długo nie myśli. W tym wieku myśli się o tym, czy się przeżyje, czy w ogóle
chce się przeżyć i żyć z ciężką, śmiertelną chorobą, która tylko się pogarsza. O tym, że nie da się znaleźć
przyjaciół, bo wszyscy ciągle umierają i żaden nie przeżywa wystarczająco długo.
O tym, czy tata poradzi sobie, kiedy umrę, o tym, że trzeba się postarać
jeszcze trochę przeżyć, żeby dożyć do momentu, kiedy tata się z tym pogodzi. O
przemocy matki. O tym, czy matka pozwoli się leczyć i ratować życie. To są
dziecięce myśli i problemy, a nie czy podobam się temu chłopakowi, czy pójść na
imprezkę do Damiana, czy może raczej zanieść kanapkę Cyrylowi, który uciekł z
domu. BTW, miałam mniej niż 2 lata, jak ratowałam pisklęta, które wypadły z
gniazda, a tu bohaterka je zostawia bez pomocy, a do tego brzydzi się je
podnieść. Książka nie piętnuje tego zachowania, mimo tytułu. To powinno zostać zmienione przed wydaniem.
104.
"Ginczanka. Nie upilnuje mnie nikt" Izolda Kiec
Sięgając po tę
książkę, myślałam, że sięgam po biografię Ginczanki ("długo wyczekiwaną
biografię", jak głosi okładka). Niestety. To nie była nawet biografia jej
wierszy. Właściwie nie wiem, jak to nazwać. Cechą tej książki jest wielosłowie,
które niewiele wnosi. Nie poznałam Ginczanki lepiej, nie wiem, kim była, jakie miała
relacje z ludźmi, jak ich traktowała, co lubiła, a czego nie, jaką miała osobowość
(nawet nie wiem, czy była typowym NT, czy może chociaż introwertyczką!),
niewiele wiem o jej rodzinie i o tym, jakie miała z nimi relacje, jakie miała
zwierzęta, kogo kochała, jakie były jej upodobania, w co lubiła się ubierać,
jak czesać (o, dowiedziałam się, że lubiła bardzo swoje włosy - to jedyna jej
cecha wg tej książki), jak lubiła pisać: na stojąco jak Stendhal? na siedząco?
Jak wyglądało jej ulubione biurko, jej pokój? Kim byli jej mistrzowie (poza
Norwidem i Tuwimem). Dokąd podróżowała, poza Warszawą? O czym marzyła? Jakie miała poglądy? Jakie miasta i miejsca
lubiła najbardziej? Chryste, marzę o tym, żeby jej biografię napisała
Grochowska!
Dużo tu gadania po
próżnicy, trochę cudzych wspomnień, z których jedne zaprzeczają drugim, a
nadają się na zbiór wspomnień o poetce, ale nie na biografię. Dużo wierszy,
które pasuję do poezji zebranych raczej, bo biografią poetycką tej książki też
nie można nazwać. Miło, że przypisy są na tej samej stronie, a nie na końcu,
ale dlaczego redaktor nie zrobił redakcji technicznej? Kropki po wielokropku i
znaczniki przypisów po kropce (bynajmniej nie przy wierszach!) to plaga w tej
książce. Zdjęć poetki też bardzo mało i nie potwierdzają zupełnie słów o tym,
jaką była pięknością. Nie wyjaśniono, skąd wziął się ten mit o jej urodzie.
Osobowość poetki
ciekawi mnie nawet bardziej niż jej poezja - nie lubię rymowanek i
nieuzasadnionego przestawiania szyku, niezależnie od autora - ale w tym grubym
tomiszczu nie ma o niej prawie nic. Autorka pisze całe rozdziały o miastach czy
ulicach, zamiast pisać o osobie, która tam bywała.
Są rozbieżności co
do tego, jak Zuzanna trafiła do więzienia i na śmierć. Wg jednej relacji wydali
ją Chominowie, ciekawa rodzinka donosicieli na niewinnych ludzi, synalek
pracował dla Niemców jako strażnik w więzieniu, był w AK, gdzie mordował
antyfaszystów. Potem sam zgłosił się do pracy w NKWD. Wg innej relacji, dla
mnie wiarygodniejszej, wydał ją Jan Woźniakowski, którego aresztowano przed
nią. W grypsach podał wszystko, co wiedział, łącznie z hasłem, po którym
otwierano schowek, w którym ukrywała się Zuzanna.
105.
"Tajemnica godziny trzynastej" Anna Kańtoch
Kolejny tom cyklu o
Ninie całkiem ciekawy, choć znalazłam parę dziwnych zdarzeń bez uzasadnienia.
Ta książka jest napisana tak, że chce się ją czytać, mimo że bohaterami są
dzieci. Ale to są ludzkie dzieci, zachowujące się jak ludzie, myślące,
nieodstawiające dziecinady jak w wielu innych książkach.
będzie potrafił -
powtarzane kilkakrotnie w kilku wariantach!
106. "Łzy
Mai" Martyna Raduchowska
107.
"Spektrum" Martyna Raduchowska
Kapitalny kryminał w
wyjątkowym fantastycznym sztafażu. Jest tu i futurystyczny świat, i magia, i
morderstwo, i dochodzenie, i świetni, ciekawi bohaterowie. Stawiam 5, mimo że
autorka zrobiła wstrętny unik, zupełnie niefair wobec czytelników. Spodziewałam
się rozwiązania zagadki w I tomie, jak w każdym porządnym kryminale. Nie
doczekałam się. II tom to ta sama historia, wcale nie ciąg dalszy, tylko z
punktu widzenia innej bohaterki. Tu również nie rozwiązano zagadki. A III tomu
nie wydano. To kolejny cykl bez zakończenia i bez uczciwego uprzedzenia
czytelnika, że zakończenia się nie doczeka. Tak się nie robi, państwo wydawcy i
autorzy!
Cudownie poprawnie
odmieniane imię Maya! ALE: Od kiedy to autyzm jest "nieprawidłową
aktywnością mózgu"?! Jeśli coś jest nieprawidłowe, to co najwyżej entyzm!
I kto poprawnie odmieniając Mayę, jednocześnie nie odmienia Attenborougha?
"Nic zaś nie umiera piękniej niż książki.
I może właśnie dlatego je
wybrałam. Zapachu ich śmierci z niczym innym nie sposób porównać. To aromat dymnego
drewna i trawy. Czasem ziemisty, wędzony, z wyraźną domieszką kawy. Niekiedy
słodki jak migdały albo czekolada. Innym razem zdominowany silną waniliową nutą
– wonią gnijącej ligniny, doprawionej szczyptą kurzu, odrobiną stęchlizny i
ledwo uchwytnym kadzidlanym zapachem starego kościoła.
Książki umierają z godnością i w
ciszy, niepostrzeżenie obracają się proch już od dnia, w którym jeszcze ciepłe
i pachnące drukarską farbą trafiają na swoją pierwszą półkę. Jednak zwiedzając
opuszczoną bibliotekę niczym wnętrze pradawnego grobowca, nie mogłam oprzeć się
wrażeniu, że prawdziwa śmierć grozi im tylko wtedy, gdy nikt ich nie czyta.
Niewykluczone zatem, że chciałam
je ratować. Ale teraz, z perspektywy czasu, muszę przyznać, że wyszło zupełnie
na odwrót i to one uratowały mnie".
108.
"Fałszywy Pieśniarz" Martyna Raduchowska
Kolejny tom cyklu o
szamance Idzie trzyma poziom! I tu już autorka nie kpi z czytelnika, w tym
cyklu każdy tom jest z zamknięciem fabuły. Najfajniejsze, poza postaciami, jest
to, że akcja rozgrywa się we współczesności, w policyjnych kręgach.
109.
"Nibybór. Zwierzęta wśród drapaczy chmur" Agnieszka Frączek
Książeczka dla
najmłodszych dzieci, bo te starsze już się nie nabiorą na rymowanki, zwłaszcza
że te nie są zbyt przemyślane. Nie lubię, kiedy ktoś wstawia dziwne wyrazy,
archaizmy (podczas gdy tekst nie jest archaiczny, tutaj np. "miast"
zamiast "zamiast"), zmienia szyk w zdaniu niewygodnie itd., a tak tu
właśnie jest. Duży plus za wierszyk o szczurach. A jeszcze większy za
ilustracje - są przepiękne!
***
"Nibybór" zilustrował Daniel Włodarski. Jego ilustracje są zachwycające!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz