Sen z 17.07
Śniło mi się, że byłam... szczurem na statku kosmicznym (ten statek to pewnie z oglądanego akurat serialu "Ascension"). Przemykałam po sterylnych korytarzach, musiałam ekstremalnie uważać, żeby nikt mnie nie zauważył, bo przecież by mnie zaraz zabili. Znalazłam szczurzątko i nie mogłam już tak łatwo się ukrywać ani przemierzać korytarzy. Znalazłam schronienie w załomie ścian w kajucie jakiegoś dziecka. Dzieciak dał mi szmatki i jedzenie i pomagał mi się ukrywać. Ale ten załom też nie był bezpieczny, bo ściany się nie schodziły idealnie, była szczelina łącząca pokój dzieciaka z jakimś innym, a ten inny był regularnie sprzątany. Miotła idealnie się mieściła w załomie i musiałam uważać, żeby mnie nie wymieciono, bo to też oznaczało śmierć.
Drugi sen był dziwny. Śniła mi się nieżyjąca już od wielu lat A. Chciałyśmy wziąć udział w konkursie śpiewania. A. miała ciało ptaka, nielatającego małego ptaka, którego nosiłam delikatnie w swoich dłoniach. Obie miałyśmy śpiewać w tym konkursie. Byłyśmy pewne, że będziemy śpiewać przed jury, a nie przed publicznością. Niestety okazało się, że to drugie, w dodatku inni śpiewający mieli się nam z publiczności przyglądać, a okazało się, że wśród nich jest A. B., którą znałam w dzieciństwie, ale w dorosłości należała do tej części mojej przeszłości, której nie chciałam pamiętać. Wiedziałam, że będzie patrzyła na mnie z wyższością, że jak matka, będzie pragnęła wbić mi szpilę w białych rękawiczkach. Zrezygnowałam ze śpiewania. Jakie to życiowe! Nawet we śnie rezygnuję z czegoś, co kocham, żeby uniknąć przemocy, mimo że to przemocowcy powinni zrezygnować z przemocy! Całe moje życie tak wygląda.
Sen z 18.07
Wielki sklep z pięknymi ubraniami i artykułami do kolorówki. Ja i inne dziewczyny mamy prawo wybrać sobie kreacje i kolorówkę na wielki bal (nie wiem, co to za bal, ale bardzo mi na nim zależy). Wybrałam piękną szafirową, zwiewną kreację z dodatkami - nigdy nie wyglądałam tak pięknie. Nagle we śnie wyskakuje matka, kradnie moją kreację dla siebie, a wszyscy udają, że tego nie zauważyli! (znowu jak w życiu!). Matka wygląda paskudnie w mojej kreacji, nie jej kolor, nie jej fason, ale nie chodzi jej o to, żeby ona wyglądała dobrze, tylko żeby mnie zrobić na złość, jak zwykle. W tym śnie po raz pierwszy ktoś się za mną wstawia, przedstawicielki sklepu odbierają jej moją kreację, dają jej inną, bardzo zgrzebną i brązową. Każą jej ją włożyć i wszyscy wiedzą, że matka nie może odmówić. Wszystkie dziewczyny i ja wyglądamy przepięknie, tylko matka nie. Takie zgrzebne ubranie świadczy o tym, że jest złym człowiekiem i wszyscy o tym wiedzą, bo właśnie po to jest takie ubranie. My bawimy się świetnie i żałujemy, że takiego balu nie było na koniec liceum, tylko jakaś durna studniówka.
Ten sklep wygląda jak dom mody. Oglądam mnóstwo pięknych ubrań, np. granatową kurtkę z żółtymi dodatkami - jest kapitalna! Szkoda, że nie można takiej mieć w realu!
Sen z 24.07
Mieszkanie w bloku, noc. W pokoju rodziców zaczyna się palić przedłużacz. Na razie to mały ogienek, wystarczy wyciągnąć wtyczkę, żeby go przerwać. Ale rodzice leżą na kanapie i nie reagują, choć nie śpią. Krzyczę do taty, żeby wyciągnął wtyczkę. On niby wstaje i niby ogarnia narzędzia, ale w tym czasie ogień już płonie, obejmuje cały pokój. Gdyby tata nie był tak opieszały, to bez problemu ugasiłby ogień, a teraz to praktycznie niemożliwe!
Zabieram psa i przechodzę do drugiego pokoju. Ale i tam zaczyna płonąć ogień. Uznaję, że nie mam zamiaru spłonąć, a tym bardziej pies nie może spłonąć ani cierpieć. Wrzeszczę do taty, żeby coś zrobił, żeby chociaż wezwał straż pożarną (on ma telefon, ja nie mam nic - ani telefonu, ani wody, ani nic, czym mogłabym gasić ogień). Tata siada na kanapie obok leżącej i obojętnej na ogień matki i mówi mi, że już za późno. To oczywiście nieprawda, bo przecież może wstać i wyjść z mieszkania, może wezwać straż i ratować sąsiadów - ale on tego nie robi! Rezygnuje bez powodu!
Zabieram psa i wychodzę z płonącego mieszkania. Na klatce schodowej wrzeszczę, że się pali, żeby zaalarmować sąsiadów, żeby wezwali straż, żeby nikomu więcej nic się nie stało.
Mieszkanie i pies były wyśnione, nie istnieli w realu, poza tym uderza mnie realizm tego snu. Tata całe życie pozorował, że coś robi, że mnie chroni przed przemocą matki, a tak naprawdę to siadł na laurach i nie chciał z tym robić nic. Ja - nie mając żadnych narzędzi! - uciekłam z przemocowego mieszkania, ratując psa i alarmując wszystkich wokół, żeby nikt więcej nie oberwał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz