środa, 1 lipca 2020

32

1. Sen raczej jak te z horrorów, taki miały sztafaż. Byłam w bardzo mrocznym mieszkaniu, w którym panował półmrok i nie dało się włączyć światła. Wiedziałam, że to mieszkanie matki, więc chodziłam po nim i szukałam jej. W kuchni, pokoju, a nawet w łazience stały meble z odzysku, oszlifowane do żywego papierem ściernym - idealnie przygotowane do przecierania i ozdabiania, czyli dokładnie tak, jak marzę od dawna, ale mnie nie stać. Matkę stać, ale na złość mnie, choć takich mebli nie znosi, zrobiła sobie tak całe mieszkanie (jakie to typowe dla jej realu!). Podłoga czasem skrzypi. W łazience rząd 3-4 pryszniców, wszystko białe. Wszystko przyciemnione i niewyraźne, nie widzę za dobrze. Nagle widzę fragment dłoni, jakby ktoś z wewnątrz kabiny prysznicowej złapał dłonią za drzwi od góry. Wiem, że to matka, ale zanim udaje mi się złapać tę dłoń, znika. Natychmiast zaglądam od góry - pod prysznicem nikogo nie ma. Wołam więc "Mamo!", a ona mi odpowiada, jakby głos się oddalał: "Tutaj jestem!", choć wcale jej nie ma. Mam ją gonić, szukać, choć wiadomo, że nigdy nie da mi się znaleźć, bo nie chce być moją matką. Odnajduję za to moją ex opiekunkę Monikę O., która czekała na mnie i przywitała z otwartymi ramionami.

2. Adoptowałam szczeniaka kota. Chodzę po zrujnowanej Warszawie z tym kotem zawiniętym we własną koszulkę, bo nic innego nie miałam. Nagle kot mi ucieka. Woli zginąć, niż być ze mną, ale mimo to szukam go, chodzę i wołam. Nie odpowiada ani nie wraca.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz