środa, 29 lipca 2020

43


110. "Jestem dziewczyną" Yasmeen Ismail
Kolejna cudna książeczka dla dzieci, znowu tych mniejszych, ale już rozumiejących, co się czyta - o tym, że warto być sobą. I że nie ma durnych stereotypów, że coś jest dla chłopców, a coś dla dziewczynek. Dziewczynki mogą być, kim chcą, mogą wszystko i nikt nie ma prawa im tego zabraniać ani komentować niegrzecznie. Drogie dziewczynki, nie dajcie się chłopakom! Przepiękne ilustracje! Tak, specjalnie wybieram takie książki. :)

111. "Dziewczyna z konbini" Sayaka Murata
Nie wiem, co sądzić o tej książce. Bo to niby książka o inności, tyle że ta inność to nie to, co się autorce wydaje. Autorce wydaje się, że inność to to, że bohaterka pracuje jako ekspedientka i nie chce mieć faceta. Co w tym dziwnego? Innego? Dziwne jest to, że ona usiłuje udawać większość ludzi, przystosować się do inności - inności tych wszystkich dziwnych ludzi, którzy udają, że mąż, dziecko i praca (ale tylko taka, jaką zaakceptują, w żadnym razie sklep!) to norma, że życie w kłamstwie jest ok, że przemoc jest ok! TO jest dziwne. To, że bohaterka chce być taka dziwna w pejoratywny sposób, zamiast żyć normalnie tak, jak chce. Bohaterka jest normalna, ale zachowuje się tak, jakby chciała być nienormalna - czyli taka jak większość ludzi - i to właśnie jest nienormalne. Nienormalne jest to, że usiłuje się dostosować do przemocowej większości. To bardzo enteckie, nie rozumiem tego, dlatego nie wiem, jak tę książkę ocenić.

112. "Ludzkie sprawy" Wiktor Osiatyński
Zbiór wywiadów Osiatyńskiego z różnymi - w większości ciekawymi - ludźmi. Zdarzył się jeden czy dwa nudnawe wywiady nieliterackie, ale większość trzyma poziom i są to w zasadzie rozmowy, nie tylko wywiady. Chwilami denerwuje mnie, że O. przerywa interlokutorom i wciska w ich usta słowa, którym zaprzeczają, bo mieli co innego na myśli, ale miło się czyta mądre pytania i rozmowy dwojga inteligentnych ludzi.

"Człowiek, żeby odnieść się dobrze do obcych, musi mieć autonomiczne i niezależne Ja". M. Jarymowicz

"Egocentryzm powoduje, że człowiek widzi wyłącznie czubek własnego nosa, a indywidualizm, w którym też przecież używamy zaimka "ja", pozwala nam jednak działać na rzecz dobra drugiego człowieka". M. Jarymowicz

"Odsłonięcie się przed światem przestaje być tabu, kiedy już się zaakceptuje swoją przeszłość. Wtedy nie ma się nic do ukrycia przed sobą, a więc i przed innymi". P. Młynarska

"Możemy być bardzo wrażliwi na przyjemności i je odbierać na każdym kroku, a jednocześnie być ludźmi głęboko nieszczęśliwymi. To się nie wyklucza". E. Rylski

"Natury neurotyczne i niepogodzone z życiem są wrażliwsze na piękno niż te, które to życie afirmują i uważają, że to wszystko ma sens". E. Rylski

Tropy: Susan Jeffers; Józefina Juna Szelińska, "Narzeczona Schulza"; Justyna Kopińska, "Spokojny sen Anny"; Maria Barcikowska - o otępieniu, Rylski "Na grobli", "Wyspa"

Brak redakcji technicznej, tytuły w cudzysłowach, "Bruna" (Schulz nie miał na imię Brun!)

113. "Portret młodej wenecjanki" Jerzy Pilch
Piszą, że to powieść. Dla mnie - zbiór opowiadań w pierwszej osobie zgrzybiałego faceta oczarowanego młodą kobietą i/lub młodymi kobietami. Chwilami przypominał mi się mój romans z JE, tyle że ten był intelektualny, oboje byliśmy sapioseksualni; ciuchy, mizdrzenie się, disco polo, seks - to nie była nasza bajka. Pociągały nas wzajemnie nasze umysły, rozmowy, książki. Orgazm był wtedy, kiedy JE zabierał mnie do magazynów wydawniczych i pozwalał wybierać książki bez ograniczeń. W "Wenecjance" seks się ulewa i to obniża ocenę, ale pozaseksualny opis romansu wygląda tak, jak wyglądać by mógł opis naszego romansu sporządzony przez JE - miałam wrażenie, że to właśnie JE pisze, aczkolwiek brakowało mi tu ciętej erudycji i inteligencji.

"Samotni nie budzą powszechnego zaufania, ich mieszkania uchodzą za wylęgarnię występku i zbrodni, niesamotni krzywo na nich patrzą, zazdroszczą im, iż mogą robić, co dusza zapragnie".

"Nawiasem: niesamotni? Wieluż ich? Mniej, znacznie mniej, niż się zdaje. Zawyżona liczba pochodzi z pozorów. Nie ma dotkliwszej samotności niż w niefortunnie wybranym związku, nie ma boleśniejszej samotności niż z kimś, kto miał być lekiem na samotność, a mnoży samotność".

"Uszczerbek na zdrowiu kieruje całym moim życiem".

114. "Motyw ukryty" Katarzyna Bonda & Bogdan Lach
Reportaże kryminalne napisane jednak językiem niereportażowym. Współautorem jest profiler, więc miałam nadzieję na książkę pełną psychologii, czyli bardzo ciekawą. Zawiodłam się. Książka zawiera niemal wyłącznie opisy przestępstw, ale część psychologiczna jest znikoma. To ja na I roku lepiej i obszerniej interpretowałam test Rottera. Kryminały Bondy uważam za bardzo słabe, więc liczyłam jakby trochę na odkupienie pisarskich win, ale się przeliczyłam.

"Nikt nie jest stworzony do tego, by być niewolnikiem. A zawładnąć sobą możemy pozwolić innej osobie tylko my sami".

zdażyło - serio?! serio?! s. 376 Kto tak pisze?!


115. "Czerń" Maja Lidia Kossakowska
Korespondenta wojennego z traumami opętał bożek Gu i wymaga od niego ofiar. To w skrócie - krótki - I tom. Przeczytałam go, bo autorka ma świetne pióro i jej poprzednie książki bardzo mi się podobały, ale nie radzę od tego cyklu zaczynać, bo to tylko zniechęci do autorki. Liczę na to, że jednak wróci do świetnych tekstów.

116. "Kafka" David Zane Mairowitz & Robert Crumb
Komiksowa biografia Kafki. Kreska mi się za bardzo nie podobała, wszystkie postacie miały jednakowe twarze, ale sam pomysł na biografię fantastyczny!

"Stosunek płciowy to kara za szczęście bycia razem". F. Kafka



117. "Świadek epoki. Walter Benjamin" Hans Mayer
Krótki szkic o ewolucji twórczości Benjamina rozczarował mnie. Napisany maczkiem, ale właściwie nic nowego nie wnosi, poza kilkoma tropami.

Tropy: Bloch, Peter Szondi, "Angelus Novus" Klee

Jak rozpoznać złego krytyka literackiego? "Mówi się wówczas nie o przedmiocie krytyki, lecz o doznaniach krytyka".

"Powierzchowny bodziec, egzotyka, malowniczość oddziałują tylko na obcych. By jako miejscowy dojrzeć obraz miasta, potrzeba innych, głębszych motywów. Motywów towarzyszących komuś, kto wędruje w przeszłość, nie zaś w dal". W. Benjamin


piątek, 24 lipca 2020

42

Sen z 17.07
Śniło mi się, że byłam... szczurem na statku kosmicznym (ten statek to pewnie z oglądanego akurat serialu "Ascension"). Przemykałam po sterylnych korytarzach, musiałam ekstremalnie uważać, żeby nikt mnie nie zauważył, bo przecież by mnie zaraz zabili. Znalazłam szczurzątko i nie mogłam już tak łatwo się ukrywać ani przemierzać korytarzy. Znalazłam schronienie w załomie ścian w kajucie jakiegoś dziecka. Dzieciak dał mi szmatki i jedzenie i pomagał mi się ukrywać. Ale ten załom też nie był bezpieczny, bo ściany się nie schodziły idealnie, była szczelina łącząca pokój dzieciaka z jakimś innym, a ten inny był regularnie sprzątany. Miotła idealnie się mieściła w załomie i musiałam uważać, żeby mnie nie wymieciono, bo to też oznaczało śmierć.


Drugi sen był dziwny. Śniła mi się nieżyjąca już od wielu lat A. Chciałyśmy wziąć udział w konkursie śpiewania. A. miała ciało ptaka, nielatającego małego ptaka, którego nosiłam delikatnie w swoich dłoniach. Obie miałyśmy śpiewać w tym konkursie. Byłyśmy pewne, że będziemy śpiewać przed jury, a nie przed publicznością. Niestety okazało się, że to drugie, w dodatku inni śpiewający mieli się nam z publiczności przyglądać, a okazało się, że wśród nich jest A. B., którą znałam w dzieciństwie, ale w dorosłości należała do tej części mojej przeszłości, której nie chciałam pamiętać. Wiedziałam, że będzie patrzyła na mnie z wyższością, że jak matka, będzie pragnęła wbić mi szpilę w białych rękawiczkach. Zrezygnowałam ze śpiewania. Jakie to życiowe! Nawet we śnie rezygnuję z czegoś, co kocham, żeby uniknąć przemocy, mimo że to przemocowcy powinni zrezygnować z przemocy! Całe moje życie tak wygląda.


Sen z 18.07
Wielki sklep z pięknymi ubraniami i artykułami do kolorówki. Ja i inne dziewczyny mamy prawo wybrać sobie kreacje i kolorówkę na wielki bal (nie wiem, co to za bal, ale bardzo mi na nim zależy). Wybrałam piękną szafirową, zwiewną kreację z dodatkami - nigdy nie wyglądałam tak pięknie. Nagle we śnie wyskakuje matka, kradnie moją kreację dla siebie, a wszyscy udają, że tego nie zauważyli! (znowu jak w życiu!). Matka wygląda paskudnie w mojej kreacji, nie jej kolor, nie jej fason, ale nie chodzi jej o to, żeby ona wyglądała dobrze, tylko żeby mnie zrobić na złość, jak zwykle. W tym śnie po raz pierwszy ktoś się za mną wstawia, przedstawicielki sklepu odbierają jej moją kreację, dają jej inną, bardzo zgrzebną i brązową. Każą jej ją włożyć i wszyscy wiedzą, że matka nie może odmówić. Wszystkie dziewczyny i ja wyglądamy przepięknie, tylko matka nie. Takie zgrzebne ubranie świadczy o tym, że jest złym człowiekiem i wszyscy o tym wiedzą, bo właśnie po to jest takie ubranie. My bawimy się świetnie i żałujemy, że takiego balu nie było na koniec liceum, tylko jakaś durna studniówka.

Ten sklep wygląda jak dom mody. Oglądam mnóstwo pięknych ubrań, np. granatową kurtkę z żółtymi dodatkami - jest kapitalna! Szkoda, że nie można takiej mieć w realu!


Sen z 24.07
Mieszkanie w bloku, noc. W pokoju rodziców zaczyna się palić przedłużacz. Na razie to mały ogienek, wystarczy wyciągnąć wtyczkę, żeby go przerwać. Ale rodzice leżą na kanapie i nie reagują, choć nie śpią. Krzyczę do taty, żeby wyciągnął wtyczkę. On niby wstaje i niby ogarnia narzędzia, ale w tym czasie ogień już płonie, obejmuje cały pokój. Gdyby tata nie był tak opieszały, to bez problemu ugasiłby ogień, a teraz to praktycznie niemożliwe!

Zabieram psa i przechodzę do drugiego pokoju. Ale i tam zaczyna płonąć ogień. Uznaję, że nie mam zamiaru spłonąć, a tym bardziej pies nie może spłonąć ani cierpieć. Wrzeszczę do taty, żeby coś zrobił, żeby chociaż wezwał straż pożarną (on ma telefon, ja nie mam nic - ani telefonu, ani wody, ani nic, czym mogłabym gasić ogień). Tata siada na kanapie obok leżącej i obojętnej na ogień matki i mówi mi, że już za późno. To oczywiście nieprawda, bo przecież może wstać i wyjść z mieszkania, może wezwać straż i ratować sąsiadów - ale on tego nie robi! Rezygnuje bez powodu!

Zabieram psa i wychodzę z płonącego mieszkania. Na klatce schodowej wrzeszczę, że się pali, żeby zaalarmować sąsiadów, żeby wezwali straż, żeby nikomu więcej nic się nie stało.

Mieszkanie i pies były wyśnione, nie istnieli w realu, poza tym uderza mnie realizm tego snu. Tata całe życie pozorował, że coś robi, że mnie chroni przed przemocą matki, a tak naprawdę to siadł na laurach i nie chciał z tym robić nic. Ja - nie mając żadnych narzędzi! - uciekłam z przemocowego mieszkania, ratując psa i alarmując wszystkich wokół, żeby nikt więcej nie oberwał.







czwartek, 23 lipca 2020

41



Adam wybiera świetne wokalistki na swoje muzyczne partnerki. Ania też ma niezwykły głos. Trudno w to uwierzyć, ale mukowiscydoza jest jej atutem: daje jej niesamowity zatokowy/nosowy głos! Bardzo dojrzały i piękny. Nie da się go podrobić!


poniedziałek, 20 lipca 2020

40


103. "Pisklak" Zuzanna Orlińska
Bardzo fajna opowieść dla dzieci o prawdziwym życiu i dorastaniu. O wybieraniu tego, co moralne. O pomaganiu. Trochę o historii i innych ludziach, którzy żyli przed nami. O przyjaźni. O tym, że życie nie jest różowe i beztroskie. Chociaż chwilami rozmowy były mocno infantylne. O chłopakach to się w tym wieku jeszcze długo nie myśli. W tym wieku myśli się o tym, czy się przeżyje, czy w ogóle chce się przeżyć i żyć z ciężką, śmiertelną chorobą, która tylko się pogarsza. O tym, że nie da się znaleźć przyjaciół, bo wszyscy ciągle umierają i żaden nie przeżywa wystarczająco długo. O tym, czy tata poradzi sobie, kiedy umrę, o tym, że trzeba się postarać jeszcze trochę przeżyć, żeby dożyć do momentu, kiedy tata się z tym pogodzi. O przemocy matki. O tym, czy matka pozwoli się leczyć i ratować życie. To są dziecięce myśli i problemy, a nie czy podobam się temu chłopakowi, czy pójść na imprezkę do Damiana, czy może raczej zanieść kanapkę Cyrylowi, który uciekł z domu. BTW, miałam mniej niż 2 lata, jak ratowałam pisklęta, które wypadły z gniazda, a tu bohaterka je zostawia bez pomocy, a do tego brzydzi się je podnieść. Książka nie piętnuje tego zachowania, mimo tytułu. To powinno zostać zmienione przed wydaniem.

104. "Ginczanka. Nie upilnuje mnie nikt" Izolda Kiec
Sięgając po tę książkę, myślałam, że sięgam po biografię Ginczanki ("długo wyczekiwaną biografię", jak głosi okładka). Niestety. To nie była nawet biografia jej wierszy. Właściwie nie wiem, jak to nazwać. Cechą tej książki jest wielosłowie, które niewiele wnosi. Nie poznałam Ginczanki lepiej, nie wiem, kim była, jakie miała relacje z ludźmi, jak ich traktowała, co lubiła, a czego nie, jaką miała osobowość (nawet nie wiem, czy była typowym NT, czy może chociaż introwertyczką!), niewiele wiem o jej rodzinie i o tym, jakie miała z nimi relacje, jakie miała zwierzęta, kogo kochała, jakie były jej upodobania, w co lubiła się ubierać, jak czesać (o, dowiedziałam się, że lubiła bardzo swoje włosy - to jedyna jej cecha wg tej książki), jak lubiła pisać: na stojąco jak Stendhal? na siedząco? Jak wyglądało jej ulubione biurko, jej pokój? Kim byli jej mistrzowie (poza Norwidem i Tuwimem). Dokąd podróżowała, poza Warszawą? O czym marzyła? Jakie miała poglądy? Jakie miasta i miejsca lubiła najbardziej? Chryste, marzę o tym, żeby jej biografię napisała Grochowska!

Dużo tu gadania po próżnicy, trochę cudzych wspomnień, z których jedne zaprzeczają drugim, a nadają się na zbiór wspomnień o poetce, ale nie na biografię. Dużo wierszy, które pasuję do poezji zebranych raczej, bo biografią poetycką tej książki też nie można nazwać. Miło, że przypisy są na tej samej stronie, a nie na końcu, ale dlaczego redaktor nie zrobił redakcji technicznej? Kropki po wielokropku i znaczniki przypisów po kropce (bynajmniej nie przy wierszach!) to plaga w tej książce. Zdjęć poetki też bardzo mało i nie potwierdzają zupełnie słów o tym, jaką była pięknością. Nie wyjaśniono, skąd wziął się ten mit o jej urodzie.

Osobowość poetki ciekawi mnie nawet bardziej niż jej poezja - nie lubię rymowanek i nieuzasadnionego przestawiania szyku, niezależnie od autora - ale w tym grubym tomiszczu nie ma o niej prawie nic. Autorka pisze całe rozdziały o miastach czy ulicach, zamiast pisać o osobie, która tam bywała.

Są rozbieżności co do tego, jak Zuzanna trafiła do więzienia i na śmierć. Wg jednej relacji wydali ją Chominowie, ciekawa rodzinka donosicieli na niewinnych ludzi, synalek pracował dla Niemców jako strażnik w więzieniu, był w AK, gdzie mordował antyfaszystów. Potem sam zgłosił się do pracy w NKWD. Wg innej relacji, dla mnie wiarygodniejszej, wydał ją Jan Woźniakowski, którego aresztowano przed nią. W grypsach podał wszystko, co wiedział, łącznie z hasłem, po którym otwierano schowek, w którym ukrywała się Zuzanna.

105. "Tajemnica godziny trzynastej" Anna Kańtoch
Kolejny tom cyklu o Ninie całkiem ciekawy, choć znalazłam parę dziwnych zdarzeń bez uzasadnienia. Ta książka jest napisana tak, że chce się ją czytać, mimo że bohaterami są dzieci. Ale to są ludzkie dzieci, zachowujące się jak ludzie, myślące, nieodstawiające dziecinady jak w wielu innych książkach.

będzie potrafił - powtarzane kilkakrotnie w kilku wariantach!

106. "Łzy Mai" Martyna Raduchowska
107. "Spektrum" Martyna Raduchowska
Kapitalny kryminał w wyjątkowym fantastycznym sztafażu. Jest tu i futurystyczny świat, i magia, i morderstwo, i dochodzenie, i świetni, ciekawi bohaterowie. Stawiam 5, mimo że autorka zrobiła wstrętny unik, zupełnie niefair wobec czytelników. Spodziewałam się rozwiązania zagadki w I tomie, jak w każdym porządnym kryminale. Nie doczekałam się. II tom to ta sama historia, wcale nie ciąg dalszy, tylko z punktu widzenia innej bohaterki. Tu również nie rozwiązano zagadki. A III tomu nie wydano. To kolejny cykl bez zakończenia i bez uczciwego uprzedzenia czytelnika, że zakończenia się nie doczeka. Tak się nie robi, państwo wydawcy i autorzy!

Cudownie poprawnie odmieniane imię Maya! ALE: Od kiedy to autyzm jest "nieprawidłową aktywnością mózgu"?! Jeśli coś jest nieprawidłowe, to co najwyżej entyzm! I kto poprawnie odmieniając Mayę, jednocześnie nie odmienia Attenborougha?

"Nic zaś nie umiera piękniej niż książki.
I może właśnie dlatego je wybrałam. Zapachu ich śmierci z niczym innym nie sposób porównać. To aromat dymnego drewna i trawy. Czasem ziemisty, wędzony, z wyraźną domieszką kawy. Niekiedy słodki jak migdały albo czekolada. Innym razem zdominowany silną waniliową nutą – wonią gnijącej ligniny, doprawionej szczyptą kurzu, odrobiną stęchlizny i ledwo uchwytnym kadzidlanym zapachem starego kościoła.
Książki umierają z godnością i w ciszy, niepostrzeżenie obracają się proch już od dnia, w którym jeszcze ciepłe i pachnące drukarską farbą trafiają na swoją pierwszą półkę. Jednak zwiedzając opuszczoną bibliotekę niczym wnętrze pradawnego grobowca, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że prawdziwa śmierć grozi im tylko wtedy, gdy nikt ich nie czyta.
Niewykluczone zatem, że chciałam je ratować. Ale teraz, z perspektywy czasu, muszę przyznać, że wyszło zupełnie na odwrót i to one uratowały mnie".

108. "Fałszywy Pieśniarz" Martyna Raduchowska
Kolejny tom cyklu o szamance Idzie trzyma poziom! I tu już autorka nie kpi z czytelnika, w tym cyklu każdy tom jest z zamknięciem fabuły. Najfajniejsze, poza postaciami, jest to, że akcja rozgrywa się we współczesności, w policyjnych kręgach.

"Jak można unieruchomić zmąconą wodę, skoro ktoś inny wciąż rysuje na niej swoje kręgi?"

109. "Nibybór. Zwierzęta wśród drapaczy chmur" Agnieszka Frączek
Książeczka dla najmłodszych dzieci, bo te starsze już się nie nabiorą na rymowanki, zwłaszcza że te nie są zbyt przemyślane. Nie lubię, kiedy ktoś wstawia dziwne wyrazy, archaizmy (podczas gdy tekst nie jest archaiczny, tutaj np. "miast" zamiast "zamiast"), zmienia szyk w zdaniu niewygodnie itd., a tak tu właśnie jest. Duży plus za wierszyk o szczurach. A jeszcze większy za ilustracje - są przepiękne!



***
"Nibybór" zilustrował Daniel Włodarski. Jego ilustracje są zachwycające!






wtorek, 14 lipca 2020

39

Sen z 4.07.
Wycinam z gazet elementy do kolaży, dusząc się. Psikam xylogelem do nosa, psikam i psikam raz za razem - i nic, dalej się duszę, xylogel w ogóle nie działa. Budzę się - okazuje się, że duszę się naprawdę. Nie rozumiem mózgu. To nie mógł mnie obudzić od razu, żebym mogła naprawdę użyć xylogelu, tylko nęka mnie snem o tym, że się duszę? Po co?!


Sen z 11.07.
L-wo. Wracam skądś do domu rodziców ścieżką od strony śmietnika. Wszędzie pełno śniegu (pewnie dlatego, że wczoraj była śnieżyca i gradobicie - w Warszawie, w środku lipca!). W śniegu znajduję masę wyrzuconych przez kogoś odlewów z masy lekkiej, wszystkie są całe, pełnowartościowe, zbieram je więc, ale jest ich tyle, że nie mieszczą mi się w rękach!

Jeszcze jeden sen z tej nocy. Jestem gdzieś - Finlandia? Islandia? Gdzieś, gdzie jest zimno i śnieżnie. Przez cały sen towarzyszy mi poczucie zagrożenia życia. Jestem z jakimiś ludźmi, w sumie ze 3 osoby, ukrywamy się na jakimś ogrodzonym wysypisku złomu czy coś w tym stylu. Wiemy, że jak nas tam ktoś znajdzie, to nas zabije. Dookoła złomu piękne widoki. Ośnieżony las iglasty.


Sen z 12.07.
Jak zwykle w moich snach - znowu całą noc towarzyszyło mi zagrożenie życia. Mimo to - też jak zwykle - sen był niesamowity, choć pewnie ciężko będzie mi to oddać na piśmie: nie śniłam słów, tylko obrazy. Byłam z kimś, ale nie wiem z kim, nie widziałam tego kogoś, nie wiem, jak wyglądał ani jak miał na imię, ale był ktoś po mojej stronie, kto mi pomagał. Były też 2 wilki i 2 owczarki niemieckie. Wilki były niesamowicie inteligentne i rozumiały każde słowo; były jak nasi partnerzy. Psy były zwykłymi psami, nie były tak mądre jak Sara i nigdy nie mieliśmy pewności, czy wykonają polecenie, a niewykonanie jakiegokolwiek mogło się skończyć ich albo naszą śmiercią. Bardzo nam zależało i na wilkach, i na psach, co i rusz któreś z nas sprawdzało, czy odpowiednio się ukrywają, czy wystawiają się na śmierć.

Wędrowaliśmy dokądś przez zrujnowane miasto, które natura już zaczęła sobie odbierać. Nie znałam tego miasta. Każdy inny człowiek był dla nas śmiertelnym zagrożeniem, a musieliśmy chronić nie tylko siebie, ale i wilki, i psy.


Sen z 13.07.
Idę z kimś, a na naszej drodze widać gigantyczną pajęczynę z gigantycznym pająkiem. Nie ma mowy, żebym tamtędy przeszła, ale nie da się obejść. Ludzie, którzy są ze mną, przechodzą przez nią, rwąc ją i niby mogłabym przejść po nich, ale to nie jest taka pajęczynka, jakie się widuje w lasach pomiędzy drzewami. Jest niby naderwana, ale wyrwa nie jest aż tak duża, żebym mogła przejść, nie dotknąwszy jej. Próbuję przejść bokiem, ale pajęczyna sięga i tam, i jest na niej pająk. Pamiętam ten koszmarny strach, i znowu poczucie zagrożenia - znacznie większe niż strach o własne życie. Pamiętam pajęczynę na mnie, na mojej twarzy, i zbliżającego się pająka. Obudziłam się na szczęście.


Sen z 14.07.
Wsiadam do dziwnego autobusu, w którym siedzenia są ustawione w koło, jak wokół stołu. Siedzenia nie mają podłokietników. Ludzi jest dużo, jeśli wejdę później, to nie będę w stanie jechać, bo nie będę w stanie stać. Ale nie jestem też w stanie sięgnąć do portfela i wyłuskać pieniędzy na bilet. Kierowca nie patrzy, jak ludzie po prostu wkładają bilon do puszki, więc postanawiam, że teraz wejdę, a zapłacę, wysiadając (nie, jak w realu nie przyszło mi do głowy, żeby oszukać, jak nikt nie patrzy). Zajmuję miejsce z tyłu autobusu, jedno z ostatnich.

W kolejnym śnie jestem pod opieką Klaudii i Piotra. Jesteśmy w jakimś dziwnym miejscu, to nie szkoła, ale są dzwonki zwołujące do sal, nie wiem, w jakim celu. Na przerwie idziemy do innego pomieszczenia, a tam stoi materiałowy domek na rusztowaniu - taki, jaki miałam w dzieciństwie, ale znacznie większy, swobodnie się tam mieszczą dorośli. W domku i wokół niego jest wiele maskotek, powtykane za rusztowanie pod dachem - te mniejsze - i porozrzucane na podłodze - te większe. Na większych można siadać jak na poduszkach. Cały czas mam poczucie, że już po przerwie, że powinniśmy wracać, że poniesiemy jakieś bliżej nieokreślone konsekwencje za spóźnienie, ale maskotki są tak fajne, że zostajemy i cieszymy się nimi jak dzieci. Znajduję oczywiście maskotkę zebry, jest płaska jak krokodyl, ktoś przyszył jej nogi na płasko, jakby ją coś rozpłaszczyło od góry, ale dla mnie jest najpiękniejsza i chcę ją zabrać. :)




niedziela, 12 lipca 2020

38

6.07
1. Zamówiłam zakupy z Tesco. Jest opcja "bez plastikowych toreb", więc ją wybrałam. Byłam przekonana, że przywiozą mi zakupy w tych ich kontenerach i je wypakują bezpośrednio z nich. A gdzie tam! Zakupy były popakowane w torby... papierowe! Bezpowrotnie zniszczyli jakieś drzewa, żeby zrobić z nich jednorazowe torby, które nie podlegają recyklingowi, bo jak trafią do kosza, to nasiąkną śmieciami i będą bezużyteczne. Nie, opiekunka nie segreguje śmieci, nie ma takiego obowiązku do wyboru na liście obowiązków! Zresztą nawet gdyby go miała, to nie ma możliwości, bo nie dano nam dodatkowego metra na dodatkowe kosze. Pod zlewem mieści się jedynie bardzo mały kosz 15l. Nawet worków do niego się nie da kupić, bo wszędzie same landary! Żeby je napełnić, muszę je wyjmować z kosza i stawiać poza nim, przez co wiecznie czegoś się nie da otworzyć, a to lodówki, a to szafki, a to piekarnika. I smród oczywiście na całe mieszkanie. Świetnie to obmyślili ci wszyscy producenci, deweloperzy, OPS itd., nieprawdaż. Jak się wymusza na ludziach segregowanie śmieci, to najpierw powinno się udostępnić całą infrastrukturę, która to umożliwia. Tymczasem tak nie jest. Czemu nikt za to nie ponosi odpowiedzialności?

Ja mam sporą kuchnię, ale i tak nieustannie się potykam a to o otwartą zmywarkę, a to o taboret, o worku ze śmieciami nie wspomnę. Więcej ich nie mogę mieć. :/ Jedynie opiekunka mogłaby segregować te śmieci przed samym ich wyniesieniem, ale OPS takiego obowiązku nie przewiduje. Jak sobie chcą. :(

2. Opiekunka poszła do biblioteki. Oddała 3 książki i miała wziąć 3 książki, które zamówiłam w weekend. Bibliotekarka wzięła te 3, ale nie zdjęła ich z mojej karty - nadal wiszą na stronie, jakbym je miała wypożyczone. Z 3, które miała wydać, wydała tylko 2. A wszystkie 3 wiszą nadal jako nieodebrane! No brawo! Bo przecież za mało problemów mi ludzie na co dzień robią! A moja opiekunka ma za dużo czasu, żeby latać tam i z powrotem! :/

Opiekunka przyniosła książki mokre, mimo że zawsze daję jej specjalnie torbę na książki z biblioteki, bo nie mam zamiaru znowu płacić za to, że ktoś - przecież nie ja! - zniszczył książkę. Torby mi nie oddała.


3. Xero, które tydzień temu drukowało mi stemple na moim cienkim papierze do stempli, dziś odstawia cyrk i nie chce drukować. Kłamią w żywe oczy, a za każdym razem jest to inne kłamstwo, już im nie uwierzę w nic! Gdyby ktoś otworzył obok konkurencyjne xero, kompetentne i uczciwe, to to stare szybko by upadło!

Mało tego! Po raz kolejny wykazali się analfabetyzmem - znowu wydrukowali mi dwustronnie, choć napisałam, że ma być jednostronnie, i to jeszcze kapitalikami! A opiekunka radośnie to odebrała bez zastrzeżeń, za moje pieniądze. :/ Za prawidłowy druk powinna płacić ze swoich. :/

4. W sklepie mieli przywieźć soki - jedyne, jakie mogę pić, jedyne, po jakich nie wymiotuję - nie przywieźli. 

5. Trzeci z rzędu dzień, kiedy praktycznie nie wstaję i niemal nie czytam. Nie mam siły na żadne kontakty, sprawy, zajmowanie się tym, czym wg prawa powinna się zajmować opiekunka i asystent ON. Nie mam siły, nie załatwię nic. I co wtedy? Co jak nie dam urzędom żadnego znaku życia? Zablokują mi rentę, zamiast się zainteresować? Jakie to typowe...


7.07
1. "Ten list został automatycznie wygenerowany przez System Biblioteczny MATEUSZ. Rezerwacja na Dziki robot ucieka w placówce PL_4 uległa skasowaniu. Powodem było nieodebranie jej w terminie".

Przyszedł mail z biblioteki, że skasowano mi zamówienie z powodu "nieodebrania książki". Tej samej, po którą opiekunka wczoraj biegała 2 razy, a której nie chciano jej wydać, bo twierdzono, że żadnej książki do odbioru nie ma. Co jest nie tak z ludźmi? Dlaczego robią takie rzeczy? Przecież jedyne, co bibliotekarka na tym zyskuje, to jakaś chora radość, że komuś zrobiła na złość, bo niczego innego na tym nie zyskała!

2. W połowie czerwca zamówiłam 2 maseczki. Takie, w których podobno da się oddychać. Do dziś nie doszły, pytam więc, kiedy zostaną wysłane. Dostaję odpowiedź, że DPD mi je dostarczyło... 25.06. I znowu: jak można być takim oszustem?! I jak można ukraść maseczki?! Przecież na tę durną komisję nie założę żadnego szalika! Trzeci raz mam ją odwołać? :/

Zamówiłam kolejną w innej firmie. Do wyboru był tylko InPost i kurier, wybrałam kuriera i zaznaczyłam, żeby sprzedawca zadbał o dotarcie tej maseczki, bo poprzednie ukradł kurier DPD. Za wysyłkę zapłaciłam więcej niż za maseczkę i nie mieli FV, więc jestem dodatkowo stratna. :/

3. Mówiłam, że skończyły się objawy zaostrzenia zapalenia jelit? To było w niedzielę. Dziś znowu mam stan podgorączkowy i dreszcze. A skoro nie mam już objawów jelitowych, to to musi być od zapalenia nerek. Nerek, których nikt nie chce leczyć! :/ To też wyjaśnia hipotonię i słabość. :/ Może to w ogóle były objawy nerkowe od początku, tylko te jelitowe je zamaskowały...


9.07
1. Opiekunka urwała mi właśnie kran w kuchni. Totalnie ułamała rurę żeliwną! Nie mam wody teraz. Muszę nalewać w łazience. :/
Czy nie może być chociaż jednego dnia bez nieuczciwych ludzi? :/

2. Ktoś mi właśnie coś wysłał InPostem - dostałam powiadomienie! - mimo że nie zamawiałam NIC InPostem! :/

Dziś był u mnie kurier DPD. Przejął się i aż mi się go szkoda zrobiło, ale sam nie wie, gdzie jest ta przesyłka. Zwrócił mi pieniądze za zamówione maseczki (ma szczęście, że to była tania paczka, a nie jakieś scrapowe rzeczy czy książki, bo wtedy byłaby warta kilka stów nawet, a nie 30 zł). Ja mam nadzieję, że ta paczka się jednak jeszcze gdzieś znajdzie, bo to były fajne maseczki, fajnie profilowane, ze świetnymi wzorami i szyte w Polsce, a nie w Chinach.

Podejrzewam, że tę maseczkę zamówioną wczoraj to właśnie nadawca wysłał InPostem, chociaż wybrałam kuriera i jeszcze dodatkowo prosiłam o zadbanie, żeby doszło. Więc już się przygotowuję na kolejny cyrk. :/

Dzisiejszy cyrk kosztował mnie zbyt dużo, żebym wytrzasnęła skądś jeszcze siły na jakikolwiek kontakt. :/ I tak jest codziennie, ci wszyscy ludzie nie dają mi nawet szansy, żeby te ich oszustwa i cyrki odchorować. To przez nich nie jestem w stanie częściej widywać się z przyjaciółmi!

3. Opiekunka dziś obiecała, że w poniedziałek będzie o 10 i zabierze mocz do badań, chociaż nie ma obowiązku przychodzić poza godzinami pracy i odwalać roboty za NFZ, na który płacę horrendalne składki, za które mnie nawet NFZ leczyć nie chce. To oznacza, że dalej nie będę leczona co najmniej do 20 lipca. Od listopada. A potem - założę się - dr radośnie wypisze mi jeden antybiotyk i tylko na tydzień, chociaż wie, że mam EDS6a, więc powinna leczenie do niego dostosować.


11.07
1. Wczoraj listonosz przyniósł mi znowu pocztę z listomatu - listomat nadal nie działa, już z miesiąc!

2. Z nerkami i przyległościami coraz gorzej. Dziś rano ból eksplodował, jakbym nigdy nie była leczona. Pomóżcie, pliz. Gdzie znajdę nefrologa, który wie, jak stosować antybiotyki w EDS6a? I musi być z nim normalny kontakt, bo samo jego istnienie mi nie pomoże. :(

3. Kolejny sukces, z którego nie umiem się cieszyć przez brak drukarki: zaproszono mnie na stałe do DT Ike's World. Dziś dostałam dostęp do ich bloga. Będę nie tylko przygotowywać projekty, ale i pisać notki na blogu. Ale jak mam to robić, skoro nie mogę NIC wydrukować?! :/ Xero w czwartek odmówiło nawet drukowania na papierze, na którym drukowało jeszcze w poniedziałek. Nie mogę używać stempli. Tylko że tak się składa, że Ike jest ich producentem i projekty mają polegać właśnie na ich wykorzystywaniu. :/


12.07
Atak potu. Atak bólu. Atak hipotonii. Problemy z oddychaniem, spadek saturacji (ponowny, bo już w nocy wybudził mnie spadek saturacji). Dlaczego? Bo śmiałam rozpakować kilka przesyłek z ali! Bardzo chciałabym wiedzieć, co robiły inne szóstki, kiedy umarły. Zakładały stanik? Wstawały z łóżka? Odpakowywały przesyłkę wielkości mydła? Próbowały założyć buty? Koszulkę? Uczesać się? To zabija. Takie rzeczy zabijają. Jak matka mogła mi to zrobić? :/ Mogła usunąć uszkodzony płód, ale nie, skazanie go na agonię przez całe życie i jeszcze dokładanie przemocy to było to, co matki robią najlepiej (i to dosłownie, ponad 80% z nich).

piątek, 10 lipca 2020

37

Dziś mam dla Was film. O CHS. Wrodzone CHS przebiega właśnie tak jak u chłopaka w filmie "Ondyna". Osoba zdrowa funkcjonuje zupełnie normalnie. Nawet jeśli przestanie oddychać, to jest w stanie samodzielnie podtrzymywać oddech właściwie bez ograniczeń. Jeśli przestanie oddychać w nocy, to się obudzi (bezdech wybudza! autorzy filmu trochę tu popłynęli). Dla wygody, żeby móc spać bez ciągłych wybudzeń, używa się respiratora typu BiPap.

ACHS, czyli CHS nabyte, nigdy nie bywa samodzielnym objawem. Zawsze towarzyszy innej ciężkiej chorobie, tak właśnie jest w EDS6a. Inne objawy ciężkiej choroby uniemożliwiają samodzielne oddychanie. W 6a hipotonia pozwala jedynie na krótkie samodzielne oddychanie, potem po prostu chory się dusi, bo nie jest w stanie zmusić wiotkich mięśni do pracy. Respirator jest mu niezbędny i powinien go mieć zawsze ze sobą, nie tylko w nocy. Nie wiadomo, kiedy i na jak długo przestanie oddychać. Każde zaburzenie homeostazy, które nasila hipotonię, jednocześnie zwiększa ryzyko bezdechu. 


O ACHS w EDS6a pisałam [tutaj].

Cały film możecie obejrzeć [tutaj].

poniedziałek, 6 lipca 2020

36

96. "Pokuta" Anna Kańtoch
Doskonały kryminał z akcją w latach 80. Bardzo poplątana akcja. Kilku morderców, kilka ofiar. Niestety części fabuły się domyśliłam, a od kryminału oczekuję, że nie domyślę się niczego aż do przeczytania zakończenia. Inaczej równie dobrze mogę przeczytać zakończenie na początku. 

97. "Anatomia cudu; Majstersztyk" Anna Kańtoch
Kolejny tom cyklu o Domenicu Jordanie, który bardzo lubię. Takie kryminały fantasy. :)

98. "Zabójstwo na cztery ręce" Karolina Morawiecka
To moje pierwsze zetknięcie z autorką, choć to III tom cykl kryminalnego! Akcja umieszczona w naszych czasach, ale amatorki-detektywki, Karolina i siostra Tomasza, rozwiązują sprawę tylko za pomocą dedukcji, bez żadnych narzędzi. Całkiem wciągająca rzecz i bez religianckich bełkotów, siostra Tomasza jest nadzwyczaj normalna i bystra. :)

99. "Zagadka ducha Chopina" Marta Guzowska
Książeczka dla dzieci. Jej przykład po raz kolejny zadziwia mnie, jak to dzieciom można wszystko wcisnąć i nie trzeba w ogóle dbać o wiarygodność i jakieś wartości umysłowe. Trójka z bohaterów nie grzeszy inteligencją - i jest to duży eufemizm. Plus za bohatera: szczura Sherlocka. Oraz za miejsce akcji - dworek Chopina w Żelazowej Woli. 

100. "Wstydu za grosz!" Zuzanna Orlińska
Ciepła, mądra i inteligentna książka dla dzieci, która nie traktuje czytelnika jak idioty i nie wyjaśnia w przypisach, kto to Delfina Potocka czy Pina Bausch. Odniesień do wszelkiej kultury jest tu mnóstwo! Babcia Delfina i wnuczka Julianna są głównymi bohaterkami. Delfina jest artystką teatralną na emeryturze, mocno przypomina mi Danutę Szaflarską - z charakteru, wyglądu, opisu. Julianna natomiast nie grzeszy ani inteligencją, ani uczciwością, ani empatią, ani dojrzałością. Nie odziedziczyła nic po babci. Mogłoby jej nie być w książce, nikt by nie zauważył. A może jest po to, żeby uwypuklić zalety jej kolegi z klasy Alika, który jest jej przeciwieństwem, a do tego ma pasję (stare filmy i blog o nich). Julianna myśli wyłącznie o sobie i o dziecinnych bzdetach, jest kompletnie oderwana od życia. Klon dzisiejszej młodzieży. 

101. "Diabeł w maszynie" Anna Kańtoch
Kolejny tom opowiadań o Domenicu Jordanie - ale znowu się powtarzają! "Anatomia cudu" i "Majstersztyk" były tu kompletnie niepotrzebne! Po co powtarzać te same opowiadania w kolejnych tomach cyklu?! I choć bardzo lubię Domenica, denerwuje mnie, że część opowiadań jest niedokończona. Co np. się stało z sobowtórem Domenica?

102. "Stary Noe" Zuzanna Orlińska
Na nowo przepowiedziana opowieść o Noem, z przepięknymi ilustracjami, które mocno poodnoszą ocenę! Ale opowieść oczywiście tendencyjna, nie podaje żadnych logicznych argumentów za okrucieństwem bożka, który pozabijał zwierzęta. Bo zabicie ludzkości jest jasne i słuszne. Powiedzmy, że zabicie części zwierząt też - są takie, które zabijają dla przyjemności i dręczą ofiarę, choć nie są głodne, są i takie, które atakują bez powodu albo niszczą bezpowrotnie lasy liściaste. Są i takie, które roznoszą choroby albo zabijają, nie patrząc, czy istota, którą mordują, w ogóle na tę śmierć zasłużyła. Ale reszta? Za co karana jest reszta?! Książka nie odpowiada na elementarne pytania! Autystycznym dzieciom się jej nie wciśnie.

niedziela, 5 lipca 2020

35

29.06
Dr nie dość, że mi nie odpisała w sprawie xifaxanu, to przecież w środę jest już 1.07, a ja nie mam leków! I ona nadal nie odpisuje! Wyślę dziś opiekunkę do przychodni i niech robi awanturę, przecież nie mogą mnie zostawić bez leków! :/ A nie da się leków zamawiać przez portal pacjenta w Luxmedzie, bo nie działa;czat zresztą też nie - nie ma absolutnie żadnego dostępnego kontaktu z przychodnią! Nie da się też do niej wejść. I po moich reklamacjach nic się nadal nie zmieniło, dyskryminacja ON kwitnie. Znowu wracamy do czasów kamienia łupanego i składamy zapotrzebowanie na papierze?


***
W tej chwili dr wypisała mi xifaxan. Ale leków na lipiec już nie. Nie pojmuję logiki.


***
Wczytałam się w konto biblioteczne i widzę, że konto wydłużone pozwala mi nie tylko mieć 10 pozycji naraz, ale w sumie 20 - z różnych bibliotek. :D

"Posiadają Państwo konto typu WYDŁUŻONE. Na konto to, możliwe jest wypożyczenie do 10 pozycji w jednej placówce, w sumie do 20 pozycji we wszystkich placówkach".


***
Cholera, urzędnik ma do mnie przyjść w sprawie dowodu, a ja nadal nawet nie wiem, kogo upoważnić do odbioru dowodu. Danych opiekunki nie mam, a poza tym przecież co zrobię, jak mi ją znowu zmienią? Powinno być upoważnienie na okaziciela.


***
Cudownie wyszła akcja Kartka dla seniora! Ponad 2000 kartek! Cieszy mnie to ogromnie! Cieszy mnie, że nawet osoby, które nie były w stanie wiele zdziałać, przesyłały choć symbolicznie po jednej kartce. To ważne!


Teraz pora na akcję dla młodych dorosłych z domów opieki! Oni są zawsze pomijani!


30.06
Dostałam list z ZUSu. Oni nie rozumieją, co się do nich mówi! Nic nie dotarło! Ustalili mi komisję na 9.07 na 8 w nocy. :/ Wysłali list 24.06, czyli już w momencie wysyłki tego zawiadomienia było ZA PÓŹNO, żeby zamówić transport! I ZUS o tym wiedział, bo opiekunka im o tym powiedziała, dzwoniąc poprzednim razem! Jak można robić coś takiego?! Ilu jeszcze chorych ZUS w ten sposób kopie i upodla?

Gdyby nie przyjaciele, byłabym zgubiona. Jedna przyjaciółka zaoferowała się, że mnie zawiezie na komisję. Druga - że mogę ją upoważnić i odbierze mój dowód. Ja mam dużo szczęścia - a mimo to zauważcie, proszę, że jedna osoba, jeden przyjaciel nie byłby w stanie tego wszystkiego samodzielnie ogarnąć, załatwić; a co mają zrobić te wszystkie osoby, które nie mają takich przyjaciół albo mają, ale przyjaciele nie mogą im pomóc? Prawo obowiązuje wszystkich i wszystkim ma służyć, więc także ON, wszystkim ON, niewychodzącycm z domu, leżącym, z deficytem odporności, najciężej chorym, głuchoniewidomym, autystom czy innym - WSZYSTKIM! A jednak kilka milionów (!!) ludzi się wyklucza. Tak, nielegalnie. A jednak nikt nie reaguje!


1.07
Wicie co? Bank dziś przysłał mi kartę. Już! Jakby od lipca tamta miała przestać działać. Nowa jest niestety z nazwiskiem, czyli ułatwiają złodziejom kradzież pieniędzy. :/
ALE w pisemku napisali, że żeby ją uruchomić, wystarczy zrobić transakcję w sklepie lub wypłacić coś z bankomatu. Pin ten sam. Więc może jednak nie zablokują mi dostępu do pieniędzy do końca?

I dostałam odpowiedź - urzędnik będzie u mnie w piątek. Ufff.


***
Jestem coraz słabsza. Od miesięcy mam problem, żeby wysiedzieć na wózku w ruchu. Od jakiegoś czasu brak mi sił, żeby wysiedzieć w fotelu przy biurku, a nie mam nic lepszego. Żebra i kręgosłup uciskają na płuca i serce, nie mogę oddychać. A przecież nie mam czasu, żeby leżeć! W dodatku w pozycji leżącej znacznie nasila się ból miednicy, czyli ten najgorszy w medycynie, na który nie działają nawet leki 40-krotnie silniejsze od morfiny! Albo się uduszę, albo zemdleję z bólu - a kiedy w tym znajdę czas, żeby po prostu żyć?


2.07
ZUS stwierdził, że najpóźniej może mnie umówić na 12 (i znowu: opiekunka jest u mnie od 13 do 16, jak niby mam dojechać na 12?! A jeśli jeszcze wyznaczą mi dzień, w którym jej nie ma? Mnie albo innym chorym). Nie podali konkretnej daty, ma przyjść pocztą. Dlaczego są tacy złośliwi?! Przecież powinni tę datę podać od razu, mailem, a nie czekać, aż list dojdzie po tygodniu, i znowu będzie za późno, żeby zamówić transport. Zostali znowu o tym uprzedzeni, że mają mi podać termin 3 tygodnie wcześniej. Ale oni przecież celowo podają datę w ostatnim dniu, żeby chory nie miał jak zorganizować transportu. Nie przyjedzie - nie dostanie renty. O to chodzi ZUSowi i dlatego na każdym kroku oszukuje chorych. A jak już choremu się cudem uda dojechać, to mu obniżą rentę nieuczciwie, twierdząc, że jest "częściowo zdolny do pracy", choć nie jest. 

A wszystko to dlatego, że dr, zamiast mnie zapytać, celowo wpisała, że mogę dojechać na komisję. Celowo, bo przecież to nieprawda, że mogę, i ona o tym wie; gdyby nie wiedziała, to przecież by mnie zapytała, prawda?!

Zobaczcie, praktycznie z każdej strony wszyscy ludzie, którzy z zawodu i z ramienia obowiązującego prawa mają pomagać ON, rzucają im złośliwie i celowo kłody pod nogi. Świadomie! I nie ponoszą żadnej kary! Dla mnie to jest nie do pomyślenia, że oni sami z siebie nie są uczciwi. Że muszą czuć jakiś bat nad sobą i bać się go, żeby pracować po prostu uczciwie, zgodnie z umową o pracę, zgodnie z prawem, bo przecież nigdy nie wymagałam niczego więcej ponad to, co mi się prawnie należy. Mnie i innym ON. To ważne, żeby mieć świadomość, że oni się nie uwzięli na mnie szczególnie, tylko traktują tak całą grupę społeczną, kilka milionów ludzi! Ludzi, którzy całe życie płacą horrendalne podatki. Ludzi, którzy zapracowali na tę rentę ciężką pracą, nie dostali niczego za darmo. Ludzi, których składki po rodzicach, które powinni dziedziczyć, państwo rozkradło, żeby rozdać zdolnym do pracy sprawnym leniom, a teraz kłamie, że nie ma pieniędzy, żeby pomagać faktycznie potrzebującym, najciężej chorym, których sprowadziło na świat wbrew ich woli.


3.07
Była urzędniczka z UG. Pani bardzo miła, ale na bezprawie nic nie mogła poradzić, bo to nie ona układa prawo. Wyobraźcie sobie, że co prawda będę mieć e-dowód, ale... bez podpisu elektronicznego! A to dlatego, że nie będę osobiście odbierać dowodu. Zapytałam, jaka w takim razie jest procedura uzyskania podpisu elektronicznego dla ON. NIE MA TAKIEJ PROCEDURY, wyobrażacie to sobie?! W kraju, w którym Konstytucja zabrania dyskryminacji ON, a Konwencja Praw ON wręcz wymusza lepsze traktowanie ON, ordynarna dyskryminacja prawna ON trwa w najlepsze. I niczyje głowy za to nie lecą!

 Do tego, sądziłam, że urzędniczka zabierze to upoważnienie i Gosia od razu pojedzie po dowód, ale nie, musi najpierw przyjechać do mnie po upoważnienie i stary dowód, a dopiero potem jechać do urzędu odebrać mój nowy DO. Podała mi swój telefon i powiedziała, że dowód będzie gdzieś na początku sierpnia, ale żeby Gosia zadzwoniła i umówiła się już teraz, bo terminy "znikają" bardzo szybko. To oznacza, że nawet jeśli dowód będzie wcześniej, Gosia i tak będzie musiała go odebrać dopiero wtedy, kiedy przypadnie umówiony termin. Kolejny absurd!

I pytanie: czy bank uzna mój e-dowód bez podpisu elektronicznego i odblokuje mi konto?


4.07
Uporządkowałam ikonki na pulpicie - to szczyt siły, jaką mam. Szczyt tego, na co mam siłę. Jak mam uporządkować wszystkie przydasie i dynksy zalegające w całym mieszkaniu, a zwłaszcza w sypialni, bez siły i jeśli nie mam na nie żadnej szafki? Ostatnio sprawdziłam cenę szafki, do której wielkością pasują pudła, w których to wszystko trzymam - 5 tys zł plus dowód i zmontowanie. Nie mam żadnych szans na szafkę, dopóki matka nie wyda mi spadku po tacie. Z tego samego powodu nie mam też szans na respirator. 


5.07
Pierwszy dzień bez objawów zaostrzenia jelitowego. Xifaxan podziałał szybko. Cały ten cyrk mógł trwać 3-4 dni, gdybym miała xifaxan w domu na zapas, albo tydzień, gdyby dr odpisała mi od razu. Czyli znowu poniosłam konsekwencje cudzej nieodpowiedzialności. Każda taka sytuacja może się skończyć źle, łącznie z moją śmiercią, a lekarze sobie bąki zbijają, zamiast leczyć. :(

Nie mam dziś siły na nic. Nie mam siły żyć, oddychać, whatever. I obawiam się, że to się tak szybko nie skończy. :(

sobota, 4 lipca 2020

34



Carla. Zachwycająca zawsze. Ma tak niezwykły głos, że dopiero ostatnio usłyszałam podobny, po raz pierwszy - Sanah.

czwartek, 2 lipca 2020

33

Wczoraj był Dzień Psa...


Bohdana Matijasz

***
chcę żeby już był śnieg mógłbym wtedy wyjść
spomiędzy drzew i biec podskakiwać do najniższych
gałęzi młodziutkich sosen zostawiać taki ślad
jakby ktoś długo tańczył pod drzewami
a potem znowu biec przewracać się przez głowę
tarzać się na śniegu rozgrzebać śnieg obok pieńka
nosem rozrzucać mech i suchą i trochę brudną
od piasku trawę węszyć czy jeszcze jest tutaj
zakopany w środku lata mój skarb znaleziona
przy drodze kostka
chciałbym żeby już był śnieg pobiegłbym do
zaśnieżonych krzaków chryzantem one trzymały się
najdłużej aż do mrozów mój ulubiony krzak
rozrósł się taki szeroki że pod niego wiatr
nawet nie dał rady nawiać śniegu może zrobiłbym
sobie pod krzakiem norę leżałbym wdychając
ten gorzki zapach
tak bym chciał śniegu za każdym razem kiedy sypie się
wydaje mi się że to z nieba spadają gwiazdy
za każdym razem kiedy wszystko staje się takie białe
świat jaśnieje świat staje się bardzo piękny
siadam na wzgórzu patrzę na domy na ludzi na drzewa
słyszę jak szybko z radości bije mi serce
słyszę jak ostro bije moje serce
tak bardzo się cieszę tak nagle chce mi się zapłakać


/część cyklu "Twoje ulubione psy (i inne zwierzęta)"/

Przełożyła Aneta Kamińska


*
Bohdana Matijasz (1982) – poetka, redaktorka i tłumaczka. Urodziła się i mieszka w Kijowie. Pracuje jako redaktorka pisma i wydawnictwa „Krytyka”, a także jako ekspertka w dziedzinie literatury i spraw wydawniczych w Ukraińskim Funduszu Kulturalnym. Autorka książek poetyckich: Neprojawleni znimky (2005), rozmowy z Bohom (2007), Twoji ulubłeni psy ta inszi zwiri (2011) i Pisnia Piseń (2018), prozatorskich: Bratyk Bil, Sestryczka Radist (2014) oraz bajek Kazky Rizdwa (2013, 2014). Z języka polskiego przetłumaczyła książki m.in. Andrzeja Stasiuka, Mariusza Szczygła, Ryszarda Kapuścińskiego, Leszka Kołakowskiego i Izabelli Chruślińskiej. W Polsce jej wiersze były tłumaczone przez Anetę Kamińską i drukowane w pismach: „Korespondencja z ojcem”, „Pobocza”, „Radar” i „Tygiel Kultury”. Weszły również do antologii: Cząstki pomarańczy. Nowa poezja ukraińska (2012) i Listy z Ukrainy. Antologia poezji (2016). W 2006 roku była stypendystką Ośrodka Badań nad Tradycją Antyczną Uniwersytetu Warszawskiego, a w 2010 roku – programu Dagny w krakowskiej Willi Decjusza. W 2014 roku otrzymała odznakę „Zasłużony dla Kultury Polskiej”

#środyzAnetąKaminską



środa, 1 lipca 2020

32

1. Sen raczej jak te z horrorów, taki miały sztafaż. Byłam w bardzo mrocznym mieszkaniu, w którym panował półmrok i nie dało się włączyć światła. Wiedziałam, że to mieszkanie matki, więc chodziłam po nim i szukałam jej. W kuchni, pokoju, a nawet w łazience stały meble z odzysku, oszlifowane do żywego papierem ściernym - idealnie przygotowane do przecierania i ozdabiania, czyli dokładnie tak, jak marzę od dawna, ale mnie nie stać. Matkę stać, ale na złość mnie, choć takich mebli nie znosi, zrobiła sobie tak całe mieszkanie (jakie to typowe dla jej realu!). Podłoga czasem skrzypi. W łazience rząd 3-4 pryszniców, wszystko białe. Wszystko przyciemnione i niewyraźne, nie widzę za dobrze. Nagle widzę fragment dłoni, jakby ktoś z wewnątrz kabiny prysznicowej złapał dłonią za drzwi od góry. Wiem, że to matka, ale zanim udaje mi się złapać tę dłoń, znika. Natychmiast zaglądam od góry - pod prysznicem nikogo nie ma. Wołam więc "Mamo!", a ona mi odpowiada, jakby głos się oddalał: "Tutaj jestem!", choć wcale jej nie ma. Mam ją gonić, szukać, choć wiadomo, że nigdy nie da mi się znaleźć, bo nie chce być moją matką. Odnajduję za to moją ex opiekunkę Monikę O., która czekała na mnie i przywitała z otwartymi ramionami.

2. Adoptowałam szczeniaka kota. Chodzę po zrujnowanej Warszawie z tym kotem zawiniętym we własną koszulkę, bo nic innego nie miałam. Nagle kot mi ucieka. Woli zginąć, niż być ze mną, ale mimo to szukam go, chodzę i wołam. Nie odpowiada ani nie wraca.