83. "Nasz ostatni dzień" Adam Silvera
W młodzieżówkach zawsze, ale to zawsze denerwuje mnie
prostacki język. Zawsze jest taki sam! Używamy wyłącznie zdań niezłożonych.
Absolutnie nie używamy słów, które mają więcej sylab niż 3, bo jeszcze młodzież
nie zrozumie albo się zmęczy, sięgając po słownik, choć powinna je dawno znać.
Bohaterowie absolutnie nie mogą być inteligentni, nie mogą też posiadać żadnej
wiedzy, bo młodzież poczuje się niedowartościowana. Wszyscy bohaterowie mówią
tym samym językiem. I koniecznie muszą ciągle zaczynać zdania od
"Mi". Czy w XXI wieku młodzież naprawdę jest taka?! Jeśli tak, to nie
chciałoby mi się dla niej pisać, wymuszałabym równanie w górę.
Tu niestety język jest taki sam. :( Ale pomysł fajny i
ciągnie ocenę w górę. Autor wymyślił, że ludzie dostają powiadomienia, że w
ciągu najbliższej doby umrą. Nie wiedzą jak ani o której godzinie dokładnie,
ale wiedzą, że to się stanie w ciągu doby. Bohaterami są 2 chłopcy, Mateo i
Rufus, którzy są Zgonersami i spędzają tę dobę razem. Istnieje cały przemysł,
żeby uprzyjemnić ludziom tę dobę. Można spełnić swoje ostatnie życzenie. Jest
aplikacja, w której można znaleźć Ostatniego Przyjaciela - można wybrać, czy
ten OP ma też być Zgonersem, czy nie. W przypadku Mateo i Rufusa obaj są
Zgonersami. Mieli tylko spędzić przyjemnie ostatnie godziny życia, a wygląda na
to, że między nimi tworzy się prawdziwa więź.
Był taki moment, że do Mateo na apce odezwał się człowiek
oferujący lek na śmierć. Miałam nadzieję, że powieść pójdzie tym tropem, że
będzie sporo zrywów akcji, że Mateo rozsadzi system. Ale to się nie stało. Wyszła co prawda ciekawa obyczajówka
w nietypowym anturażu, ale sf już jednak znacznie mniej.
Uznałam, że książeczka o PRLu dla dzieci jest znakomitym
pomysłem, bo przecież żyliśmy wtedy i byliśmy dziećmi dokładnie w takim wieku,
dla jakiego przeznaczona jest ta książeczka. Ale niestety ona jest stronnicza,
i to bardzo. Akowiec w niej to "bohater", choć wiadomo, ile morderstw
(bez sądu, na kobietach i dzieciach) AK ma na sumieniu. Stan wojenny to
"wojna", mimo że przecież został wprowadzony, żeby tej wojnie
zapobiec. Dzieciak w tej książce mieszka z rodzicami w... akademiku. Jakim
cudem? Mój tata wtedy studiował i nie było wolno do akademika sprowadzać nawet
żon, a co dopiero dzieci! Pary były rozdzielone przez całe studia i nie było od
tego odwołania. Zabrakło też opisania dziecięcej codziennej obawy, czy tata w
ogóle wróci z pracy. Każdego dnia. Bo zdarzało się, że nie wracał, i nikt nie
powiadamiał, co się stało, kiedy i czy w ogóle wróci. Ta obawa o ojców łączyła
wszystkie dzieci w szkole.
Komiks na podstawie powieści. Wielka szkoda, że nie stworzyli go ilustratorzy Pratchetta (tzn. ci, którzy ilustrowali jego książki i okładki), ale też dali radę. Zachowali humor Pratchetta i to najważniejsze. A Rincewind i Bagaż to moi ulubieni bohaterowie. :)
86. "Gdzie jest korona cara?" Artur Pacuła
Sięgnęłam po tę książkę, bo wyczytałam, że powinna się spodobać miłośnikom Pana Samochodzika. Niestety do PS tej książce bardzo daleko, nie ma tu klimatu, nie czyta się tej książki z wypiekami, nie przewraca się niecierpliwie stron, akcja jest wyjątkowo rozwleczona i nie wciąga. Dużo niepotrzebnych słów. Tam się w ogóle nic nie wydarza. Bohaterowie też jacyś tacy dziecinni i nieciekawi.
87. "Nieśmiały renifer"
88. "Świąteczna wróżka-duszka"
Prześlicznie wydane książeczki dla najmłodszych dzieci,
chociaż 3-latki mogą je już czytać samodzielnie. Piękne, kolorowe ilustracje.
Okładki 3D. To świetne książeczki dla córek scraperek. :)
Uwielbiam ten cykl i ogólnie taki rodzaj fantasy (podobnie jak książki Marty Kisiel). Wszystkie jego tomy są równe, nie ma żadnych słabszych. Polubiłam Małgorzatę, załatwiaczkę, dla której nie ma rzeczy niemożliwych, oraz jej przyjaciół - wampira, czarodzieja i czytacza marzeń. Zakończenie tego tomu jest zaskakujące i nagłe - i miało miejsce w 2007, więc gdzie są kolejne tomy?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz