wtorek, 9 czerwca 2020

***Sen***i inne cuda

Dziś we śnie latałam na spadochronie. No, czymś w rodzaju. :) Nie wyrzucano nas z samolotu, nie wznoszono w żaden mechaniczny sposób, a lotnia też wyglądała inaczej niż wszystko, co dotychczas widziałam. Wchodziło się po wąskich schodkach na taką jakby skocznię, rozpędzało się przodem do góry, do litej skały, aż prądy powietrzne przy skale łapały lotnię i wynosiły do góry. Lotnia czy spadochron to był jakby duży balon zrobiony z kwadratowej płachty materiału, nadmuchiwał go prąd powietrza, więc można było na nim latać. Mocowało się je do pleców na uprzęży.

Byłam tam z tatą i dziadkiem. Wszyscy lataliśmy. W pewnym momencie ktoś zbiegł do mnie na dół i powiedział, że dziadek się rozbił i zginął. Jak dobiegłam na górę, to wynoszono ciało dziadka w czarnym worku... Nie wierzyłam, dziadek był z nas najlepszy! Musiał go złapać jakiś wir i rozbić o skałę, bo niemożliwe, żeby popełnił błąd.


***
Dziś zachwyciły mnie przecudowne konie i inne cuda Ewy Lutomskiej-Bracikowskiej. Zajrzyjcie koniecznie na jej fp!










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz